środa, 1 października 2014




Rok akademicki/ szkolny- jak motywować się do pracy naukowej i fizycznej ?

Witajcie moi drodzy czytelnicy.

Pierwszy post tematyczny na tym blogu z jakim przyszło mi się zmierzyć.
Jest 1 października. Od miesiąca niektórzy z nas chodzą już do szkoły, studenci zaczynają, albo zaczęli kilka dni temu kolejny rok walki o świetlaną przyszłość.
Wiadomo, nadchodzi czas nauki, jesiennej depresji i brzydkiej pogody, podczas której dla wielu z nas jedynym ratunkiem okazuje się kostka czekolady, tabliczka, dwie, trzy, ewentualnie siedem...
Przyznaję bez bicia. Odchudzam się dwa lata, schudłam 40 kg, ale podczas wichury, deszczu na dworze, zimna i perspektywy spędzenia wieczoru przy książkach najlepszym rozwiązaniem okazywała się tabliczka czekolady i chipsy... Wiem, cholernie niezdrowo, ale co poradzić kiedy wygłodniały mózg napędzony falą fantazji fast foodowej nie da Ci wrócić do nauki dopóki nie pochłoniesz minimum 1000 kcal na raz?

Dlatego też, chciałabym się z Wami podzielić kilkoma sprawdzonymi przeze mnie metodami radzenia sobie z nauką, a właściwie niechęcią do niej, brakiem zorganizowania, lenistwem i porzucaniem diety.

1. Zrób sobie plan działania:
    Jedna ze sztandarowych rad wielu poradników. Zaczęłam ją stosować i faktycznie, działa! (cuda na kiju). Zawsze na początku roku kupuję sobie kalendarz formatu A4. Wieczorami zapisuję sobie w nim godziny i zawartość posiłków. Mając plan zajęć łatwo jest nam ustalić godziny, w których będziemy mogli coś zjeść. Postarajcie się żeby to były w miarę regularne odstępy czasu (3-4h). Jeśli dodatkowo chcemy sprawdzać wartości odżywcze posiłków itd, polecam potreningu.pl. Ja staram się, żeby w mojej diecie było jak najwięcej białka, a mniej węglowodanów, z tego względu, że białka wymagają dłuższego czasu trawienia przy wyższych nakładach energetycznych. ( dlatego diety białkowe są skuteczne i popularne). Na godziny po zajęciach rozplanowuję odpoczynek, ćwiczenia i naukę. Warto sobie na początku tygodnia np zrobić listę ważnych rzeczy do zrobienia i porozkładać je tak żeby się wyrobić i mieć 1-2 dni zapasu. Nigdy nie wiadomo, kiedy ten czas może się przydać.

2. Nie rób wszystkiego sam/a:

To prawda, wydaje nam się, że wszystko zrobimy lepiej sami, lepiej wiemy co, gdzie, kiedy i dlaczego. ALE NADAL to nam się WYDAJE- co nie oznacza, że tak własnie jest.
Macie pracę do wykonania w grupie, to podzielcie ją tak, żeby faktycznie była wykonywana przez wszystkich członków grupy. Na studiach mając projekt do wykonania ( lub w szkole) nauczyłam się, że warto ten projekt podzielić na kilka części ( warto było uważać na polskim podczas pisania planu pracy pisemnej ^^) i potem te części podzielić między poszczególnych członków grupy. Umawiacie się co do terminu złożenia całej pracy w całość, robicie próbę przedstawienia projektu, prezentacji, każdy uczy się swojej części. Wszyscy wynoszą coś z tej pracy i każdy jest zadowolony bo jednak zaoszczędził trochę czasu. Co do prac domowych- zwłaszcza dotyczy to kobiet mieszkających już ze swoimi kawalerami- NIE wyręczajcie Panów! to że zrobiłyśmy obiad, nie oznacza, że lepiej po nim też pomyjecie. Umiecie włączyć pralkę? super! ale Panom ta wiedza też się przyda. Dzielcie się pracą, a unikniecie frustracji i braku spełnienia w związku. ( działa w obje strony)

3. Naucz się mówić " NIE" :

Wiadomo, chcemy być pomocni, przyjaźni, lubiani itd.
Czasami jednak zgadzanie się na wszystko, głownie na to czego nie mamy ochoty robić, przynosi więcej szkód niż pożytku. Tracisz swój czas, który możesz przeznaczyć na odpoczynek, a osoba, za którą daną czynność wykonujesz - nie uczy się odpowiedzialności ( prędzej pójścia na łatwiznę).
Nie miej wyrzutów sumienia jak odmówisz koleżance/ koledze/ etc. Nikomu nic się nie stanie jeśli zrobi coś sam, a Ty nie jesteś na etacie u zbawcy świata, żeby się wszystkim zajmować. Wyluzuj!

4. Odnajdź przyjemność w nauce, zajęciach:

Postaraj się potraktować tę wiedzę jako przydatną i interesującą. Wiem, frustrujące jest być np na profilu biol-chem, a uczyć się rozszerzonej historii. Po co to komu? Ale z własnej perspektywy wiem, że teraz ta wiedza z historii by mi się bardzo przydała. W wielu dziedzinach, chociażby w tym, żeby móc się tą wiedzą pochwalić i połechtać swoje ego. Powód dość prymitywny, owszem. Ale jak motywujący...
Stwórz sobie z nauki rytuał. 45 minut intensywnej pracy, herbatka. ( NIE liczy się zerkanie na fb co 5 minut!) a następnie 10 minut przerwy.
Po 4 roku studiów mogę śmiało powiedzieć: róbcie fiszki! to naprawdę przydatna metoda.
Czytam dany tekst raz, zakreślam najważniejsze pojęcia. Czytam tekst drugi raz- wypisuje pojęcia z wyjaśnieniem na fiszkach.
Potem w ramach powtórki nie musisz czytać już całości tylko przyswajasz najważniejsze zagadnienia. Poza tym łatwiej, przyjemniej jest przekładać jedną małą karteczkę, której zawartość możemy przyswoić w minutę, niż użeranie się z całymi karteluchami A4.

5. Zmotywuj się do treningu:

Mój prywatny sposób: często odwiedzam pingera ( tagi związane z odchudzaniem, ćwiczeniami itd) i ściągam sobie na komputer zdjęcia, które wyjątkowo mi się podobają i motywują, potem z tych zdjęć robię kolaż i ustawiam jako tapetę na pulpicie.
Potem patrząc na te zdjęcia, dochodzę do wniosku : "kurczę, też chciałabym mieć taką jędrną skrórę, mięśnie, szczupłe ciało", ale " NIE chce mi się wstać!"
Najtrudniej zrobić pierwszy krok. Zgodnie z tym twierdzeniem, trzeba wstać z krzesła, wyjąć matę do ćwiczeń i się przebrać. To jeszcze nic zobowiązującego, ale skoro już się przebraliśmy to głupio przecież tak siedzieć przed komputerem, kiedy ma się na sobie strój sportowy, a te dziewczyny/ faceci, zerkają na Ciebie z pulpitu, tacy uśmiechnięci i zadowoleni z własnego ciała.
Połóż się na macie, włącz sobie jakieś lekkie ćwiczenia na brzuch i zacznij.Możesz na tym zakończyć, ale możesz pójść dalej... Nie musisz się od razu spocić jak świnia, ale skoro już zrobiłaś jeden krok w stronę ładnego brzucha, to co z pośladkami? Przecież nie mogą być płaskie i zwisające! Do dzieła!

6. RÓB TO DLA SIEBIE!

Tak, to chyba najważniejsza porada... Nieważne jaki jest Twój cel. Najważniejsze żebyś zrobiła to dla siebie, swojego dobra, swojego lepszego samopoczucia.
Ja zaczęłam się odchudzać, bo nie mogłam już na siebie patrzeć, ale w gruncie rzeczy chodziło mi o pewnego chłopaka, który lubił szczupłe, zgrabne i powabne. Katowałam się głodówkami, a jak waga stanęła to wpadałam w depresje.
Dużo czasu zajęło mi pojęcie, że to nie facet dla mnie, skoro nie będzie mnie chciał np z nadwagą. Nie mówię, że powinien być mną zachwycony, ale wygląd nie powinien ważyć na całej znajomości.
Nauczyłam się samoakceptacji, samozaparcia... Teraz mam faceta który mnie kocha i będzie kochał nawet jakbym miała kilka kilo nadwagi po porodzie, będzie mnie motywował do działania, będzie mnie wspierał i okazywał miłość. Co najważniejsze, fakt że mnie kocha ponad wszystko, wcale nie spowodował, że mam zamiar spocząć na laurach. Wręcz przeciwnie... Ciągle chce być lepsza, ładniejsza, mądrzejsza. Zapamiętajcie sobie: Jedyne co jest naprawdę trwałe w waszym życiu To Wy sami.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate