środa, 23 grudnia 2015

Walcz o swoje marzenia!

Pobudka.
Szósta rano, Twoja ręka jeszcze nie chwyciła budzika, a głosy w Twojej głowie już zaczynają Ci mówić, że jest za wcześnie, za ciemno, zbyt zimno by wyjść z łóżka.
Bolące mięśnie buntują się przeciwko Tobie, udają, że nie słyszą rozkazów mózgu, który każe im się poruszyć.
Legiony głosów w jednomyślnym okrzyku dają Ci pozwolenie na wciśnięcie „drzemki” na budziku i odpłynięcie z powrotem do krainy snów.
Ale Ty nie pytasz ich o pozwolenie… Głos, którego zdecydowałeś się słuchać jest głosem przekory. Głos, który spowodował, że nastawiłeś ten budzik wczoraj.
Więc siadaj! Postaw stopy na podłodze i nie oglądaj się za siebie.
Przed nami jest zadanie do wykonania.
Witaj w świecie dążenia do celu.
Czym jest dzień, jeśli nie cyklem konfliktów pomiędzy prawidłową drogą, a drogą łatwą?
Dziesięć tysięcy strumieni otwiera się przed Tobą niczym rzeczna delta, każdy z nich kusi Cię swoim pomyślnym nurtem i brakiem oporu…
Rzecz w tym, że Ty płyniesz pod prąd. Kiedy podejmujesz tę decyzję, kiedy decydujesz się odrzucić to co wygodne, to co bezpieczne, co niektórzy nazywają „zdrowym rozsądkiem”.
To tylko początek Twojej drogi. Od teraz będzie tylko trudniej, więc lepiej upewnij się, że naprawdę tego chcesz, ponieważ możliwość rezygnacji zawsze będzie na wyciągnięcie ręki, w gotowości żeby zniweczyć Twój wysiłek…
A teraz musisz tylko się podnieść…
Ale nie będziesz się kłócił, z każdym kolejnym krokiem musisz podjąć decyzję czy zrobisz następny. Jest już czas, ale to nie czas by rozwodzić się nad tym jak daleko już zaszedłeś…
Walczysz z przeciwnikiem, którego nie możesz zobaczyć, ale możesz poczuć jak depcze Ci po piętach, czyż nie?
Czujesz jego oddech na swoim karku…
Wiesz kim on jest? To Ty!
Twoje lęki, Twoje wątpliwości, Twoje kompleksy, wszystkie zgrupowane razem niczym pluton egzekucyjny, w gotowości by zmieść Cię z powierzchni ziemi. Nie trać nadziei, mimo że nie są łatwe do pokonania, to daleko im do niezwyciężonych…
Pamiętaj, dążysz do celu, to Battle Royale pomiędzy Tobą i Twoim umysłem, pomiędzy ciałem a diabełkiem na Twoim ramieniu, który wmawia Ci, że to tylko gra, że to strata czasu, że Twoi przeciwnicy są silniejsi od Ciebie…
Zagłusz te głosy wątpliwości biciem swojego serca, wypal brak pewności ogniem, który płonie pod Twoimi stopami…
Pamiętaj o co walczysz i nigdy nie zapominaj, że rozpęd jest okrutną kochanką. Może zmienić wszystko o 180 stopni przy najmniejszej pomyłce…
Ciągle poszukuje słabego punktu w Twojej zbroi, tej małej rzeczy, na którą zapomniałeś się przygotować…Tak długo jak diabeł tkwi w szczegółach, pozostaje pytanie czy tylko na tyle Cię stać? Jesteś pewny? Gdy odpowiedź brzmi „tak”, to znaczy, że zrobiłeś wszystko, by przygotować się do walki. Wtedy właśnie jest czas byś wystąpił naprzód i dumnie stawił czoła swojemu wrogowi… Wrogowi wewnątrz Ciebie.
Teraz musisz przenieść tę walkę w teren, w terytorium wroga. Jesteś lwem w stadzie lwów. Wszyscy polują na tę samą nieuchwytną zdobycz… z niepohamowanym głodem, który zdaje się mówić, że ZWYCIĘSTWO to jedyna rzecz, która może utrzymać Cię przy życiu…
Więc uwierz w głos, który mówi Ci, że MOŻESZ BIEC JESZCZE SZYBCIEJ, MOŻESZ RZUCIĆ MOCNIEJ,  a prawa fizyki są dla Ciebie jedynie sugestią…
Zwycięstwa i porażki są jak krople w oceanie, ale wysiłek… NIKT nie ma prawa osądzać wysiłku…bo wysiłek to coś wyłącznie pomiędzy Tobą, a Tobą!
Jeśli jutra by nie było… co dał byś z siebie dzisiaj?
Cokolwiek możesz po sobie zostawić… Zostaw coś po sobie!


Więc jeżeli masz coś o co wiesz, że warto walczyć… WALCZ! Nie poddawaj się swojemu lenistwu, swoim zachciankom… One NIE SĄ SILNIEJSZE od CIEBIE. Tylko TY tu rządzisz. Więc WALCZ!!!


sobota, 5 grudnia 2015

Dlaczego warto pokochać niedoczynną?

Ojej, dawno mnie tu nie było...
Wracam, mam nadzieję, że wreszcie na dłużej i z nową dawką wiedzy i doświadczenia.

Wiadomo, jak kobiety reagują po rozstaniu. Dostajemy pałką w łeb i świat nam się wali. Co najlepsze, tu nawet nie chodzi o skończoną wielką miłość i myśli: " o matko, nigdy już nikogo nie znajdę, on był najlepszy, najcudowniejszy, to na pewno moja wina!" (wiem, trochę koloryzuję, ale w większości wypadków jest podobnie), tylko o zranioną dumę i utratę pewności siebie. My kobiety jesteśmy na nasze nieszczęście tak zaprogramowane, że jak zostajemy odrzucone, albo nawet same podjęłyśmy decyzję o rozstaniu to tracimy pewność siebie i przekonanie o własnej wyjątkowości. Wiecie czemu? bo zdanie o sobie opieramy na czyjejś opinii o nas. Jeżeli mamy dużo znajomych, dobre oceny, powodzenie u płci przeciwnej to jest super. Jeden czynnik nawali, a w głowie zapala się czerwona lampka i słyszysz głośne wycie syreny "łeło łeło- coś z Tobą nie tak! jesteś niewystarczająco dobra". Wiecie co? kiedyś trafiłam na pewien cytat, nie pamiętam już dokładnie jego brzmienia, ale ogólny zamysł był taki: zawsze znajdzie się ktoś lepszy, mądrzejszy i bardziej wystarczający od Ciebie...więc pytam się: dlaczego opieramy postrzeganie siebie na zdaniu kogoś kto w każdej chwili może zniknąć z naszego życia? Dlaczego jesteśmy czasami tak głupie i naiwne?
Po moim rozstaniu doszłam do pewnych wniosków. Stwierdziłam, że nie potrzebuję nikogo żeby przekonać się, że jestem coś warta. A właściwie dużo warta. Prawie wszystko co mam, co osiągnęłam, osiągnęłam. Własnymi siłami. Mam rodzinę i przyjaciół, którzy poszliby za mną w ogień, a ja za nimi. Wiem to. Mam perspektywy na dobre życie, mam cel, do którego chce i potrafię dążyć. Mam masę pięknych wspomnień. A co najlepsze, pewne wartości zaczęłam pielęgnować dopiero po rozstaniu. Dojrzałam do tego, żeby je dostrzec i wyciągnąć z nich tyle dobrego ile się da. Dlatego nie myślcie (tak jak ja i każdy chyba), że rozstanie to koniec świata. Tak naprawdę to dopiero początek. Początek czegoś ogromnie fajnego. Ja miałam okazję przeżyć katastrofę psychiczną i psychologiczną krótko, ale intensywnie. Teraz widzę wszystko inaczej i cieszę się, że mogłam do tego dojść. Pamiętajcie, zawsze znajdzie się ktoś lepszy... też dla Was (jakimś dziwnym trafem po rozstaniu zaczyna się mieć ogromne powodzenie :D)

To tak słowami wstępu. Trochę jak Mickiewicz- ku pokrzepieniu serc. Główny temat jednak odnosi się do ludzi z niedoczynnością tarczycy.
My mamy ogromny problem z poczuciem własnej wartości, głównie przez zmiany w ciele jakie w nas zachodzą. Wiemy, że tycie jest spowodowane chorobą, ale przecież nikt nie będzie o tym trąbił na prawo i lewo. I tak znajdzie się ktoś kto pomyśli: "całymi dniami pewnie zapycha się frytkami w maku". Nie możemy walczyć z niesprawiedliwością losu, ale walczymy o siebie.
Każdy z nas, ma kilka cech, za które można, a nawet warto byłoby nas pokochać. Z tą swoją drugą "miłością" na całe życie, stajemy się innymi ludźmi. Niektórzy potrafią zacisnąć poślady i wypracować te cechy od razu, innym zajmuje to trochę więcej czasu, ale przejdźmy do konkretów.

Piszę to dla Waszych rodzin, znajomych, ukochanych. Niech przeczytają i postarają się wczuć w sytuację. Zrozumieć jak mogłoby być, gdyby oni byli w takim położeniu.

1. Silny zawodnik

Każdy po usłyszeniu diagnozy leci do domu i w przeglądarce wpisuje: "niedoczynność tarczycy". Zapoznajemy się z listą objawów. Pewnego pięknego dnia tracimy kontrolę nad własnym ciałem. Jak się czujesz w takiej sytuacji? Wyobraź sobie, że każdego dnia budzisz się z chronicznym zmęczeniem. Zmuszasz się żeby wyjść do pracy/ szkoły i marzysz tylko o tym, żeby po powrocie położyć się do łóżka i zasnąć. I spać... do końca świata ... Zaczynasz też tyć. Możesz wypić szklankę wody a czujesz się jakby dołożyli Ci 10 kg. Na forach nie znajdujesz pocieszenia, a raczej teksty w stylu: "nic się nie poprawi, będzie jeszcze gorzej; zapomnij, że schudniesz, będziesz tylko tyć, itd. "
Co można zrobić i poczuć w takiej sytuacji? Załamać się, przyjąć, że tak już będzie i z tym nie walczyć tylko się poddać.
Można się też zbuntować...
Dlatego spójrz na tego niedoczynnego wojownika, który żyje obok Ciebie i zobacz jak dzielnie walczy i znosi te objawy. Musi mieć nadludzką siłę, prawda?

2. Zna swój cel i do niego dąży

Kobiety słyną z niezdecydowania i zmienności... Niedoczynność uczy nas, że kluczem do sukcesu jest systematyczność. Nie możemy zapomnieć o tabletce każdego dnia. Cierpliwość to druga heroiczna cecha: minimum 3 razy w tygodniu słyszysz dobiegajace z pokoju odgłosy sapania i łagodny głos Ewy Chodakowskiej, mówiącej" zrobiłaś to, jestem z Ciebie dumna"
Tu nie chodzi tylko o cele dotyczące choroby: poprawić samopoczucie, schudnąć, zadbać o włosy itd. Patrząc z boku widzisz, że osoba chora wie czego chce. Ma jasno określony cel i do niego dąży. I nawet jeżeli czasami powie Ci "obojętnie" to raczej z przyzwyczajenia, niż z prawdziwego niezdecydowania.

3. Nie boi się wyzwań

Nasze życie możemy podzielić w podobny sposób jak dzieli się czas przed i po narodzinach Chrystusa. Tylko, że nasza mniejsza jednostka czasu dzieli się na: przed i po usłyszeniu diagnozy.
Jeżeli nie znaliście się przed chorobą, to na pewno możesz dostrzec chociażby ze zdjęć lub opowiadań rodziny jak bardzo się zmieniła osoba chora. Jeżeli zaczęła ciężką pracę nad swoim ciałem i powrotem do "normalności" to na pewno dużo też pozmieniało się w jej głowie. Wiesz ile lęków trzeba pokonać, żeby dotrzeć do takiego miejsca w jakim ona być może się teraz znajduje? To nie chodzi o różnicę w kilogramach. Nieważne czy to 5 czy 40 kg. Każdy kilogram kosztuje ją 3 razy więcej wysiłku niż przeciętnego człowieka. Każdy zastój formy to kolejna chwila kiedy nadzieja sypie się w proch i masz ochotę rzucić wszystko w cholerę. Najlepiej to rzucić się z mostu i przestać męczyć. Może choroba nie zmieniła jej poczucia humoru, ale na pewno zmieniła spojrzenie na świat i ludzi. I na własne ja. Być może stała się bardziej tolerancyjna i wyrozumiała. Może teraz jest większą optymistką, bo wie jak może być ciężko?
Doceń to. Zwłaszcza w chwilach kiedy przychodzi spadek formy.

4. Czerp z niej inspirację


Przychodzi zima, nie trzeba zdejmować ciepłych swetrów i odsłaniać ciała, więc spokojnie można też przywdziać zimowe oponki i poczekać do lata na  chudsze czasy. Pamiętaj jednak, że kiedy Ty się opierdzielasz, ktoś inny ciężko pracuje, uczy się, dąży do celu... Wygrywa. Wiem, że patrząc z tej perspektywy, porównując się z kimś kto więcej osiągnął, lepiej wygląda, ma lepsze życie, wypadasz słabo w swoich oczach. Jednak spójrz w bok.. jest obok Ciebie osoba, która musi każdego dnia walczyć na nowo. Zmotywować się do wstania rano z łózka, skupić się na obowiązkach, określać nowe cele i do nich dążyć. To osoba, która nawet jeżeli jej się strasznie nie chce. spakuje torbę, buty sportowe i pójdzie na siłownie, albo włączy Chodakowską i za każdym razem słysząc jej słynne "dasz radę, jeszcze jedno powtórzenie" ma ochotę wyrzucić telewizor/laptopa przez okno i na złość swojej fit trenerce polecieć po wiadro lodów. Najlepiej litrowe. Jednak nie zrezygnuje, bo wie, że jeden dzień straty to cholernie dużo. Za dużo żeby sobie na to pozwalać. Wiadomo, każdy ma gorsze chwile, ale masz doskonałego motywatora obok siebie. Skorzystaj z tego...

5. Wieczne przytulanie też jest spoko :)

Osoba z niedoczynnością wiecznie odczuwa chłód. Więc przytulaj ile wlezie :D

6. Potrafi gotować smacznie i zdrowo 

Osoby chore muszą bardzo uważać na to co jedzą. Dlatego po usłyszeniu diagnozy zmieniają się w żywieniowych wariatów. Eksperymentują, próbują, dodają nowe smaki i przyprawy. Nie zawsze musi to wychodzić doskonale, nie zawsze musi się chcieć. Jednego możesz być pewny. Jak zacznie gotować to postara się żeby było maksymalnie zdrowo i smacznie. Nie ważne czy będzie robić pierogi, czy sałatkę. Zawsze znajdzie jakąś, choćby małą modyfikację, żeby było lepiej :)

A jak wiemy, najlepsze związki rozwijają się nie w łóżku a przy wspólnym gotowaniu :) Kiedyś mi babcia powiedziała: zobacz jakie serce człowiek ma do gotowania i do zwierząt, a będziesz wiedziała wszystko. Można robić jedną potrawę milion razy, ale zawsze będzie smakować inaczej. Wiesz dlaczego? Bo chory nie robi jedzenia mechanicznie. On myśli, co w danym momencie może być najlepsze, może najlepiej pasować i najlepiej smakować.

7.  Kocha sam siebie

Argument najlepszy z możliwych! poznajesz nową osobę i zastanawiasz się jaka jest. Czy Cię nie skrzywdzi, nie wykorzysta itd?
Zastanów się... Czy ta osoba wygląda jakby świetnie poradziła sobie bez Ciebie? jeśli tak to świetnie!
Wiesz dlaczego? Bo jeśli tak jest, oznacza to, że jesteś jej świadomym wyborem. Wybrała Cię z pośród tysiąca innych ludzi nie dlatego, żeby zapełnić pustkę, żeby mieć kogoś itd. tylko dlatego, że lubi z Tobą przebywać, rozmawiać, śmiać się.
Więc jeżeli czekasz na przylepę, która nie będzie Cię opuszczać na krok, tylko wisieć Ci ciągle na ramieniu, lepiej szybko oddal się na bezpieczną odległość. Poznałeś bowiem osobę, która ma dużo do zrobienia ze względu na swoją chorobę, która musi się oswajać ze sobą i realizować siebie, więc ciesz się, bo najmocniej potrafi pokochać człowiek, który kocha sam siebie. Umie dawać i cieszyć się tym dawaniem. I na pewno doceni każdy miły gest.

Dlatego moi drodzy niedoczynni. Uwierzcie w siebie i nie opierajcie swojej pewności siebie na zdaniu innych. Po prostu zakochajcie się w sobie na nowo, a potem myślcie o pokochaniu kogoś.
A Wam rodzino/ przyjaciele/ partnerzy niedoczynnych- doceńcie ich i zastanówcie się jakby to było, gdybyście Wy znaleźli się w takiej sytuacji :)




sobota, 12 września 2015

Dietetyczny łosoś w marynacie słodko-kwaśnej


Witam wszystkich zainteresowanych przepisem na dietetycznego łososia.
Doskonała propozycja obiadu wysokobiałkowego i przyspieszającego metabolizm.

Zacznijmy od marynaty do ryby ( podaję ilość na dość spory kawałek, ale na pewno każdy będzie wiedział "na oko" ile czego użyć)

- sos sojowy ok 1/4 szklanki 
- 1,5 łyżka miodu
- 1 łyżka musztardy
- czosnek
- sok z połówki cytryny

Rybę dokładnie moczymy w marynacie z obu stron i pozostawiamy na min. 3 godziny.
Świetnym sposobem na przygotowanie łososia jest zawinięcie go w folię aluminiową spożywczą i pieczenie na patelni pod przykryciem przez ok 20 min.
W ten sposób nie używamy tłuszczu i "parzymy" rybę. 

Jako dodatek zastosowałam sos czosnkowy domowej roboty

- 1 mały jogurt grecki
- 1 ząbek czosnku
- przyprawy + ostropest plamisty 

i ogórki chili ( maminej roboty )

Mam nadzieję, że komuś podrzuciłam pomysł na szybkie, białkowe i zdrowe danie :)

Smacznego! :)

sobota, 29 sierpnia 2015

Rozstanie- początek lepszego życia czy jego koniec?

Witajcie

Otóż jakiś czas temu rozstałam się z człowiekiem, który był przez 1,5 roku całym moim światem. Wszystko miało przebiegać w miarę spokojnie, ale się nie udało. Było burzliwie i zakończyło się niechęcią do utrzymywania jakiegokolwiek kontaktu w przyszłości.

Ale mniejsza o moją sprawę. Chyba nie ma człowieka, który nie przeżyłby rozstania. Chyba, że ma już dawno na oku kogoś innego i jest to dla niego wygodna opcja. Szukałam w internecie wiele porad jak sobie poradzić z tym wszystkim, z tymi uczuciami które towarzyszą tak gwałtownej zmianie w życiu. Wszędzie znajdowałam te same porady:

- spotykaj się z przyjaciółmi
- uprawiaj sport
- zadbaj o siebie
- wróć do przyjemności na które wcześniej nie miałaś czasu
itp.

Nie wiem czy rozstanie wygląda u każdego tak samo, ale nie potrafię nawet określić uczuć które wtedy mną sterowały. Ból i żal, że to wszystko się już skończyło, że te piękne chwile się już nie powtórzą, że być może straciłam coś co mogło trwać przez całe życie i dać mi szczęście. Za chwilę złość, o to, że przecież nie popełniłam takiego błędu żeby mnie zostawiać, że obje strony powinny chcieć walczyć o związek a nie tylko stawiać na swoim, że dałam się tak oszukać i uwierzyłam drugiemu człowiekowi tak bezgranicznie, że zatraciłam w tym siebie. Raz na jakiś czas dochodził do głosu zdrowy rozsądek który mówił mi, że dobrze się stało, bo nie rozstałam się z kimś z powodu głupoty- rozrzucanych skarpetek po podłodze, niesłowności, itp. Brak szacunku i wsparcia w najważniejszych chwilach życia, nie jest małym gówienkiem do przeskoczenia.
W końcu strach, ogromny strach- człowiek boi się, że sobie sam nie poradzi, boi się przeorganizowania swojego dotychczasowego życia, zmian. Kiedyś wszystko było w miarę bezpieczne, poukładane, wspólne wyjazdy, rozwiązywanie problemów itp. Jak sobie poradzę ze swoim życiem? czy ktoś mnie jeszcze zechce?

Przechodząc do sedna sprawy? Jak można spotykać się ze znajomymi, uprawiać sport, dbać o siebie kiedy nagle cały świat Ci runął na głowę i nie masz siły się pozbierać? kiedy czujesz tak dużo w jednym momencie, że właściwie nie wiesz co czujesz?

Przechodziłam przez różne etapy swojej uczuciowej katastrofy. Złość, płacz, usprawiedliwianie drugiej osoby i pretensje do siebie- to chyba przechodziłam najdłużej, w końcu zrozumienie i nadzieja.
Na początku byłam wściekła, że ktoś mnie potraktował w ten sposób, kiedy naprawdę nie było powodu i wzajemności w tym. Nie mogłam zrozumieć, że tak długo byłam z kimś kogo praktycznie nie znałam. Ten etap jednak u mnie trwał bardzo krótko.

Mówi się, że jak człowiek ma miękkie serce to musi mieć twardą dupę. Racja. Ja z tym moim miękkim sercem, po tym wszystkim doszukiwałam się winy w sobie. Co mogłabym zrobić lepiej? inaczej? itp. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę, bez względu na to co bym zrobiła w tej chwili, zrobiłabym to wbrew sobie i być może byłoby lepiej na kilka tygodni, może miesięcy, ale sytuacja znów by się powtórzyła i albo musiałabym znów zrezygnować ze swoich wartości i ulec, albo postawić na swoim i przeżywać wszystko od nowa. Ten etap trwał najdłużej. Ciągle wyrzucałam coś sobie mimo, że zdawałam sobie sprawę z tego jak dobrze zostałam "ułożona".

Ze zrozumieniem sytuacji ciągle mam problem, ciągle zastanawiam się dlaczego TO się stało. Nie chodzi już nawet o rozstanie, ale o sposób jaki mój związek został zakończony, O wszystko co potem musiałam przejść i ugryźć się w język, żeby nie odezwać się i nie nabluzgać na wszystko.

ciągle mam nadzieję. Już nie na powrót... ale na to, że ta druga osoba zrozumie, że też popełniła błąd i że bardzo mnie zraniła i nie żyła w przekonaniu, że wszystko to moja wina.

Wiecie co? Miałam wiele szczęścia, bo w tych trudnych chwilach byli przy mnie przyjaciele, z którymi dawno nie miałam kontaktu i moja rodzina.
Moja koleżanka poradziła mi jedno: Nie czekaj. Pożegnaj się z nim w swoim sercu, zakończ ten etap, popłacz, pokrzycz, cierp- bo trzeba to przejść. To zmniejsza ból. Przebacz jemu i sobie, powiedz "żegnaj" temu etapowi w swoim życiu i pomódl się. Pomódl się do Boga o siebie, spokój ducha, o dobrego męża, pomódl się za niego. Módl się, aż będziesz miała pewność, że tak się stanie.

tak na marginesie, moja koleżanka tak zrobiła. Miała bardzo burzliwy związek, ale w koncu zrobiła to co mi sama poradziła. W Kościele płakała, modliła się i płakała. Powiedziała, że po wyjściu ze Świątyni, czuła, ze ma to z Bogiem załatwione. że będzie miała najlepszego męza na świecie, Miała wręcz pewność, że tak się stanie. I wiecie co? Za jakiś czas napisał do niej jej mężczyzna i zupełnie zmienił swoje zachowanie. Teraz jest księciem dla swojej księżniczki.

Wiem, że wiele osób teraz może pomyśleć, że jestem nawiedzona, ale mogą. Mają do tego prawo. Prawda jest taka, że nigdy nie byłam blisko z Bogiem. Owszem modliłam się jak czegoś potrzebowałam, obiecywałam poprawę i chyba On mi zawsze uwierzył. Potem jednak znów się zmieniałam... Aż do teraz. Naprawdę posłuchałam mojej przyjaciółki i zaczęłam się modlić. Wybaczyłam mojej byłej drugiej połowie ( nie zapomniałam tego, ale wybaczyłam) i zaczęłam się modlić o siebie i o niego. I daje Bogu wolną rękę. Sam zdecyduje kto jest dla mnie najlepszy. Jeżeli będzie to mój były, to stanie się coś co wszystko naprawi, jeżeli nie, to tez dobrze, bo wiem, że wszystko dzieje się w jakimś celu. I bez względu na to co się stało, jak się skończyło. przeżyłam piękne chwile, zaręczyny, seks, mam super wspomnienia i na tym się będę skupiać. To co złe zostawiam za sobą i idę dalej...

Bóg to najważniejsza pomoc w tej sprawie. Mogę przysiąc z ręką na sercu że faktycznie najbardziej pomogło mi to ukoić ból.
Druga sprawa to właśnie przyjaciele, którzy poświęcali mi czas i pocieszali oraz rodzina.
Wyjechałam na tydzień do kuzynki, zmieniłam otoczenie, długo z nią rozmawiałam i dzień po dniu przechodziłam oświecenie. Coraz większy spokój był we mnie.

Więc jeżeli mogę komuś doradzić na podstawie własnych doświadczeń.

- przebolej, popłacz, wykrzycz swoją złość, zdaj sobie sprawę z tego co czujesz i najlepsze- zapisz to. Przelej na papier konkrety- co czujesz i dlaczego, jak to na Ciebie działa. Takie pisanie poukłada Ci w głowie i łatwiej będzie Ci się z tym uporać.

- jak już przebolejesz i przepłaczesz, zastanów się na zimno, obiektywnie, czy to co się stało jest z Twojej winy i czy druga strona starała się naprawdę coś zmienić i polepszyć Wasze relacje. Jeżeli po prostu się poddała to daj sobie spokój. Kobiety, jest jedna podstawowa prawda- choćby mury srały a skały pękały facet znajdzie sposób! I taka jest prawda. Chyba, że jest to Twoja wina. Zdradziłas/es? Zastanów się czemu. Wszystko dzieję się po coś. Jest skutkiem, nie przyczyną. W końcu zastanówcie się czy to o co się pokłociliście jest naprawdę tego warte? Bo przyzwyczajenia można zmienić. Jednak człowieka przewartościować się nie da.

- Pomódl się i wybacz mu/jej. To naprawdę dużo daje. Możesz wtedy pójść naprzód. Nie żyjesz już złością, żalem i nadzieją że może wróci. Jeżeli będzie chciał wrócić i zrozumie swój bład to wróci. Jeśli nie to przestań się zastanawiać i zacznij żyć. Jest wielu wspaniałych ludzi wokół Ciebie, bez sensu jest zamartwiać się tym czemu ta jedna Ciebie nie chce lub nie może zaakceptować.

- nie pchaj się w nowe związki, To najgorsze co można teraz zrobić. Obserwując moich znajomych wiem, że szukanie kogoś na siłe, kończy się nieszczęściem.

- wyjedź do rodziny/ przyjaciół na jakiś czas, przegadaj z nimi sprawę. I pod żadnym pozorem NIE POZWÓL SOBIE NAPISAĆ DO DRUGIEJ OSOBY!!! koniec z obelgami, z braniem winy na siebie itp. Dopóki naprawdę nie poczujesz się na siłach i nie spojrzysz obiektywnie na sprawę, masz zakaz jakiegokolwiek pisania do niej/niego! nie tylko się poniżysz, ale albo skończy się to kolejną kłotnią, albo on/ona CI nie odpisze więc poczujesz się jeszcze gorzej. Ja miałam wiele momentów kiedy chciałam to zrobić, ale cieszę się ze mi nie pozwolono.

- Zdaj sobie sprawę z tego, że skoro dawalaś sobie radę przed związkiem to teraz też dasz sobie radę. Potrafiłaś/eś tyle czasu żyć samotnie i być w miarę zadowolonym ze swojego życia to teraz też Ci się uda! koniec gadania, że teraz Twoje zycie nie ma sensu. MA! rozwijaj się dalej. Zapisz się na siłownie, dodatkowy język, spotykaj się z ludźmi. To najlepsze lekarstwo na samotność ;)

- ZAWSZE dbaj o przyjaciół i rodzinę. Bez względu na to jak wspaniały będzie Twoj związek. Nigdy z nich nie rezygnuj bo mogą zostać Ci tylko oni....

Mam nadzieję, że komuś ten wpis pomoże :))


piątek, 10 lipca 2015

Truskawki- dlaczego są takie zdrowe i "odchudzające"?

Witajcie,

Wybaczcie moją długą przerwę w pisaniu tego bloga, ale robienie dwóch kierunków jednocześnie i pisanie pracy magisterskiej jest dość czasochłonne i niestety zaniedbałam swoją "pracę" :D

Bardzo mi z tego powodu przykro ale już do Was wracam.

Tematem głownym ( na odkupienie win ;p) będą truskawki, a właściwie ich wielorakie zalety. 

Wydaje mi się, że nie ma człowieka, który nie lubiłby tych owoców, ale los bywa przekorny więc na pewno ktoś taki się znajdzie. Jednakże, nie zmienia to faktu, że truskawki są w tym okresie wakacyjnym wszechobecne i wszechpochłaniane w prawie nieograniczonych ilościach.

Jestem osobą, ciekawską dlatego pochłaniając kiedyś całą miseczkę tego dobrodziejstwa, zaczęłam się zastanawiać: czy one faktycznie mają jakiś zbawienny wpływ na organizm?

Zagłębiłam się w temacie i odpowiedź jest prosta: MAJĄ!

Ale przejdźmy do rzeczy.

1. Wartości odżywcze:

Porcja 100 g truskawek zawiera 60 mg witaminy C, co pokrywa dzienne zapotrzebowanie. Jest w nich też sporo witamin z grupy B, a także niewielkie ilości witaminy A i E, oraz mikroelementy: chroniące przed anemią żelazo, wzmacniające kości wapń i fosfor.

kalorie - 28
węglowodany - 7,2 g
białko - 0,7 g
tłuszcze - 0,4 g
błonnik - 1,8 g
indeks glikemiczny (IG) truskawek - 40

Mikro- i makroelementy w truskawkach (100 g)


wapń - 16 mg
żelazo - 0,41 mg
magnez - 13 mg
fosfor - 24 mg
potas - 153 mg
sód - 1 mg
cynk - 0,14 mg

Witaminy w truskawkach (100 g)


witamina C - 60 mg
witamina A - 1 μg
witamina E - 0,29 μg
witamina B1 (tiamina) - 0,024 mg
witamina B2 (ryboflawina) - 0,022 mg
witamina B3 (PP) - 0,386 mg
witamina B6 - 0,047 mg

Źródło:  USDA National Nutrient Database

Jak widać, można się najeść niewielkim kosztem kalorycznym, ale ze znacznym dodatkiem witamin i minerałów. :)


2. Truskawki pomogą Ci schudnać.

Truskawki zawierają pektyny, które są frakcjami błonnika. Prosto mówiąc, są to cukry, pobudzające pracę jelit. Ponadto, zawarte w truskawkach kwasy organiczne regulują trawienie i przemianę materii. Owoce składają się głównie z wody, wiec są moczopędne (wspomagają pracę jelit i pomagają uzyskać spadek wagi) 
Można się o tym przekonać na własnej skórze :)



3. Odkwaszają organizm
Zbyt częste spożywanie słodyczy, czarnej herbaty, serów powoduje nadmierne zakwaszenie organizmu. Skutkiem tego jest  złe samopoczucie: wzdęcia, zgaga, ciągłe zmęczenie, nerwowość, trądzik. Truskawki, nalezą do roślin silnie alkalizujących (zasadotwórczych), Dzięki temu, pomogą nam oczyścić organizm i zniwelować negatywne skutki nieprawidłowego odżywiania się.

4. Wybielają zęby

Dzięki zawartości kwasu jabłkowego są naturalnym wybielaczem do zębów. Zapobiegają też osadzaniu się kamienia nazębnego.

5. Ułatwiają przyswajanie żelaza

"Truskawki zawierają żelazo (w 100 g tych owoców jest ok. 0,7 mg tego związku), ale także pokaźną dawkę witaminy C, która jak wiadomo ułatwia przyswajanie tego pierwiastka. Z tego względu zaleca się, by wegetarianie i osoby, które jedzą mało mięsa zaraz po spożyciu bogatych w żelazo warzyw, zjadły np. garść truskawek (to ważne, ponieważ przyswajalność żelaza z produktów roślinnych wynosi zaledwie kilka procent)."  [onet.pl]


6. Właściwości kosmetyczne

Dzięki sporej dawce witaminy C, wapnia, fosforu i krzemu, truskawki wzmacniają, ujędrniają i uelastyczniaja skórę. 
Maseczka z truskawek pomaga zmniejszyć widoczność zmarszczek i piegów. 
Przepis z onetu: " Surowe owoce wystarczy zgnieść na papkę (wzbogacić ją można sokiem z cytryny, naturalnym twarożkiem, słodką śmietanką lub ubitym na sztywno białkiem jaja kurzego). Maseczkę nakładamy na twarz i szyję, zmywamy ciepłą wodą po ok. 10 minutach."
Szczerze mówiąc jeszcze jej nie wypróbowałam, ale dziś mam mega michę truskawek więc jest okazja :D. 


7. Inne właściwości zdrowotne:

- obniżają poziom złego cholesterolu LDL
- chronią przed szkodliwym promieniowaniem UV
- regulują poziom cukru we krwi
- chronią przed rakiem


Mam nadzieję, że te wiadomości "zebrane do kupy" Wam się przydadzą i zachęcą, do częstszego spożywania tych owoców :)

Buziaki i czekam na Wasze komentarze :)

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Pasta jajeczna domowej roboty

Witajcie,

Chciałabym się z Wami podzielić bardzo prostym przepisem na pastę jajeczną.
Jest to doskonały dodatek do kanapek, a własnoręcznie przyrządzony smakuje lepiej i jest zdrowszy niż sklepowa wersja.
W skrócie mowiąc: wiesz co jesz!

Oto przepis-

- 6 jajek ugotowanych na twardo
- 1,5 łyżki jogurtu greckiego
- 1 łyżeczka majonezu
- 1/2 cebuli
- garść szczypiorku

Ugotowane jajka należy zmiksować, potrzeć na tarce lub pokroić w małe kostki ( zależy czy w paście kawałki mają być wyczuwalne czy też nie ).
Następnie wszystko wymieszać z jogurtem i majonezem i gotowe :)

Jeśli chcecie mieć całkowicie dietetyczną wersję, zrezygnujcie z majonezu :)

Moja na 100 g ma 152 kcal, 11g białka, 11,3 g tłuszczu i 1,60 g węglowodanów.

 Smacznego!


sobota, 18 kwietnia 2015

7 kroków, które przybliżą nas do schudnięcia!

"1. Wyeliminuj alkohol
Być może ciężko Ci nawet o tym pomyśleć (piątek wieczór bez lampki wina?), ale uwierz nam, że zrezygnowanie z alkoholu na miesiąc jest dobrym sposobem na wyszczuplenie w szybkim tempie. Nie znaczy to, że masz pożegnać drinki na zawsze. „Jeżeli zobaczysz upragnione efekty, możesz powoli z powrotem zacząć wdrażać alkohol do diety – mówi Keri Gans, autorka książki „The Small Change Diet”, – To po prostu szybki trik, który pomoże Ci zacząć zrzucać kilogramy, bez konieczności podejmowania jakichkolwiek drastycznych kroków”. A kiedy już znów zaczniesz sobie pozwalać na procenty w diecie, zadbaj o to, żeby pić trochę mniej, niż wcześniej. Zamiast trzech lampek wina wypij dwie.
2. Nie jedz po 21.00
Naprawdę nie musisz kupować żadnych specjalnych produktów ani katować się na siłowni dzień w dzień, wystarczy, że zrezygnujesz z jedzenia po 21.00. Oczywiście zakładając, że idziesz spać około 23.00-24.00. „Jeśli zjadłaś już kolację, a wciąż ciągnie Cię do lodówki, prawdopodobnie jesz z nudów, ze stresu albo z przyzwyczajenia. No i z całą pewnością dostarczasz sobie wtedy dodatkowych kalorii, czego skutkiem będzie przyrost tkanki tłuszczowej” – mówi Gans.
3. Pij więcej wody

Ile jeszcze razy będziemy o tym przypominać? Tak długo, aż rzeczywiście zaczniesz pić tyle, ile trzeba. „Nasze organizmy mylą czasami odwodnienie z głodem, więc żeby zmniejszyć apetyt, dbaj o to, by odpowiednio nawadniać się przez cały dzień – mówi dietetyk Michelle Davenport. – Poza tym badania dowodzą, że potrawy, które składają się głównie z warzyw, takie jak zupy czy sałatki, sprawiają, że czujemy się najedzeni dłużej, choć dostarczyliśmy sobie niewielkiej liczby kalorii”. 2-3 litry wody dziennie to spełnienie marzeń Twojego organizmu. Tylko nie przesadź w drugą stronę! 
4. Wysypiaj się
Jest to prawdopodobnie najprostszy sposób na odchudzanie, jaki tylko można sobie wyobrazić, bo wysiłek, jaki musisz w niego włożyć, trudno właściwie nazwać wysiłkiem. Wystarczy, że położysz się wygodnie w łóżku i oddasz objęciom Morfeusza na około 8 godzin. „Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że sen wpływa bezpośrednio na hormony, które kontrolują apetyt – przekonuje Davenport. – Zapewniając sobie 8 godzin snu, pomagamy hormonom pracować właściwie, a one odwdzięczają się trzymaniem apetytu w ryzach”.
5. Ćwicz… krócej!
Trening interwałowy jest prawdopodobnie najbardziej efektywnym sposobem na spędzanie czasu na siłowni. Ćwicząc na maksa w trakcie krótkich interwałów (z zachowaniem równie krótkich przerw) możesz spalić więcej kalorii i poprawić formę szybciej, niż gdybyś wykonywała ćwiczenia w stałym, wolniejszym tempie. „Co więcej, dzięki treningowi HIIT Twoje ciało będzie spalało tłuszcz także po zakończeniu wysiłku” – mówi Greg Justice, fizjolog z AYC Fitness w Kansas City. 
6. Pij kawę
Po pierwsze, żeby było jasne: super-waniliowo-karmelowo-śmietanowo-cynamonowa-arcytłusta-poczwórna-latte to nie kawa. To deser, a właściwie zwykła bomba kaloryczna, która udaje kawę, a Ty, wraz z nią, wlewasz w siebie więcej kalorii niż mają 3 snickersy. Takim wynalazkom mówimy stanowcze 3 razy NIE, dziękujemy. Pomijając jednak tego typu „kawowe” cuda, kawa potrafi być naprawdę pomocnym narzędziem w zrzucaniu kilogramów. „Kofeina powoduje, że wolne kwasy tłuszczowe przedostają się do krwiobiegu, dzięki czemu możesz trenować dłużej i bardziej intensywnie" – zapewnia Justice. Przy okazji sprawdź, w jaki jeszcze sposób kofeina działa na Twój organizm. "Poza tym dowiedziono, że kawa hamuje apetyt” – dodaje. Pij na zdrowie!
7. Proteiny i błonnik w każdym posiłku
Zamiast z dokładnością kalkulatora naukowego liczyć kalorie, zacznij liczyć, ile białka i błonnika sobie serwujesz. „Do niedawna głównym wykładnikiem w odchudzaniu było przekonanie, że kilogram tłuszczu to 7000 kcal i na tym większość ludzi opierało swoje diety – mówi Davenport. – Ostatnie badania dowiodły jednak, że ilość kalorii, które trzeba spalić, by pozbyć się kilograma tłuszczu, to indywidualna cecha każdego z nas, dlatego ważniejsze jest, ile białka i błonnika przyjmujesz, a nie ile kalorii”. Staraj się spożywać 1 porcję białka i błonnika w każdym posiłku. Na efekty nie będziesz musiała długo czekać."

Artykuł znaleziony na łamach czasopisma Women's health. Mam nadzieję, że Wam się przyda. :P

wtorek, 7 kwietnia 2015

Myślicie, że bycie na diecie nie ma zalet? Mylicie się...

„Bycie na diecie” jednoznacznie kojarzy się z odchudzaniem, czyli walką z nadprogramowymi kilogramami tkanki tłuszczowej i zbędnymi centymetrami w okolicach pasa. Zazwyczaj zabiegi żywieniowo-treningowe ukierunkowane na ten cel wywołują strach i skrajnie nieprzyjemne emocje – postrzegane bywają jako smutna konieczność, dodatkowo bardzo trudna i nieprzyjemna w realizacji. Tymczasem wcale tak być nie musi! „Bycie na diecie” może wiązać się z wieloma pozytywnymi aspektami, które zdecydowanie warto docenić! Trzeba jedynie zmienić swój sposób myślenia na bardziej optymistyczny!

Po pierwsze: doskonalenie warsztatu kulinarnego

Bzdurą jest przekonanie, iż jedzenie spożywane w trakcie redukowania zbędnej tkanki tłuszczowej musi być jałowe, niesmaczne i mało satysfakcjonujące. Wiele zależy od umiejętności osoby przygotowującej posiłki – od jej zaangażowania, inwencji i warsztatu. Wdrażanie zdrowych nawyków żywieniowych do to doskonała okazja do rozpoczęcia nauki gotowania bądź też doskonalenia posiadanych umiejętności. Bez wątpienia umiejętność przygotowywania smacznych , zdrowych i właściwie zbilansowanych posiłków nieraz przyda się w życiu – to także prosty sposób na odzyskanie kontroli nad jakością i ilością spożywanego jedzenia.

Po drugie: satysfakcja z walki z własnymi słabościami

Nikt nie jest doskonały. Praca nad własnymi słabościami, takimi jak choćby uzależnienie od słodyczy, nie jest wcale rzeczą łatwą. Wymaga zaangażowania, ustawicznego poszerzania wiedzy i nie lada umiejętności organizacyjnych. Z tymże wysiłek i poświęcenie włożone w zabiegi żywieniowo-treningowe związane z pozbywaniem się zbędnego tłuszczowego balastu, jeżeli przynoszą wymierne efekty w postaci poprawy estetyki sylwetki, stają się źródłem niesamowicie „smakującej” satysfakcji. Przekłada się to na wzrost poczucia własnej wartości oraz skuteczności, motywuje do podejmowania dalszych działań – również związanych z innymi dziedzinami życia.

Po trzecie: poprawa nastroju  

Właściwie zaplanowany jadłospis redukcyjny oraz odpowiednio ukierunkowana aktywność fizyczna pozytywnie wpływają na nastrój, co może wydawać się zaskakujące dla wielu malkontentów, postrzegających proces odchudzania w sposób stereotypowy. Przyczyn tego zjawiska jest przynajmniej kilka, do najpopularniejszych należą: endorfiny wydzielane podczas wysiłku, poprawa stanu odżywienia organizmu poprzez poprawę jakości spożywanego jedzenia, zniwelowanie wszelkich dyskomfortów ze  strony przewodu pokarmowego, a także obserwowanie pozytywnych zmian zachodzących w organizmie, połączone z poprawą własnej wartości i poczucia atrakcyjności.

Po czwarte: inspiracja dla innych

Sukcesy związane z poprawą estetyki sylwetki wywoływać będą nie tylko uczucie zazdrości i uznania, prawdopodobnie zmotywują również inne osoby do podjęcia odpowiednich kroków, mających na celu poprawę estetyki sylwetki. Bycie wzorem do naśladowania i inspiracją również pozytywnie wpływa na poczucie własnej wartości, pewność siebie i samoocenę.

Podsumowanie


„Bycie na diecie” nie musi wiązać się wyłącznie z samymi nieprzyjemnościami. Wiele zależy jednak od nastawienia i podejścia do kwestii związanych ze skutecznym odchudzaniem. Nie bez znaczenia pozostaje również sposób na walkę ze zbędnymi kilogramami – stosowanie głodówek i bezkrytyczna wiara w magiczną moc suplementów mogą gorzko rozczarować z punktu widzenia efektywności. Zdecydowanie warto wybierać metody o potwierdzonej skuteczności, dopasowane do indywidualnych potrzeb, możliwości i wymagań organizmu.

sobota, 4 kwietnia 2015

Łakomstwo na święta? Nie daj się!!!

Moje sprawdzone sposoby na przeżycie Świąt bez ulegania pokusom wielkości bomby atomowej:

1. Jedz regularnie małe porcje- rada powtarzana do znudzenia, ale teraz w okresie postnym, kiedy wszyscy czekamy na I dzień Świąt, żeby wreszcie zjeść coś czego sobie odmawialiśmy jest jak najbardziej na miejscu. W piątek i sobotę najlepiej jeść często ale małe porcje. Zainwestuj w białko i owoce. Białko powoduje, że dłużej czujemy się nasyceni, a owoce zastępują nam słodycze.


2. Jeśli poczujesz ogromną ochotę zjedzenia czegoś słodkiego po raz kolejny- odczekaj 10 min. Zrób sobie dobrą herbatę, jeśli trzeba posłodź ją miodem. Wyciągnij kogoś na spacer. Smaczny jest pierwszy kawałek ciasta. Nie dziesiąty :))

3. Pij dużo przed obiadem/ kolacją. Na pewno zjesz dużo mniej. Może będziesz się czuła pełna lub przejedzona, ale pamiętaj. W większej mierze jest to woda, którą wypiłaś a nie jedzenie.

4. Doskonałym sposobem na łakomstwo jest też mycie zębów lub ssanie miętówek.
5. Polecam również koktajle owocowe! np mleko 0,5%-1,5% z bananem. Możesz dodać odrobinę cukru do smaku, ale naprawdę nie jest to konieczne :)


"Co jeśli już umówiłaś się na imprezę i czujesz, że nie masz siły oprzeć się pokusom bufetu? Zostaw sobie trochę czasu między pracą (sprawunkami czy innymi zajęciami) a przyjęciem na naładowanie baterii. Chwila relaksu daje Twojemu mózgowi odpocząć, by nie był już tak bezsilny wobec Twojego łakomstwa. Łatwiej będzie Ci odmówić sobie tych wszystkich smakołyków, które znajdziesz w zasięgu wzroku."



10 szybkich trików na powrót na właściwą drogę!


  1. Wybacz sobie. Przeszłość zostaw w przeszłości
  2. Pozwól sobie popełniać błędy ale bądź dla siebie rygorystyczna. Ciągłe ustępowanie swoim słabościom jest ryzykowne.
  3. Zapisuj to co jesz. Rób zdjęcia i wstawiaj je na instagrama lub tublr'a. Nawet bardziej kalorycznym posiłkom.
  4. Zrób listę/ tablicę wszystkich powodów, dla których warto walczyć o swoj cel oraz pomocne notatki. Porozwieszaj je wszędzie tam gdzie możesz je zobaczyć.
  5. Pozytywne i efektywne myślenie powinno zawrócić Cię ze złej drogi. Skup się na pozytywach i odganiaj od siebie złe myśli.
  6. Uzupełniaj swoje zasoby magazynów motywujących do utrzymania diety. Zapisuj to co Cie inspiruje. Jeśli chcesz wyglądać jak w swoich marzeniach skup na tym swoje emocje, ćwicz!
  7. Jeśli masz ochotę się poddać, zrób coś łatwego i przyjemnego- tańcz, rób zdjęcia, pisz, ucz się. Poświęć temu minimum 20 min.
  8. Pij więcej wody.
  9. Ćwicz to co lubisz. Biegaj, idź na spacer, idź na rower.
  10. Przypomnij sobie jakie są zalety Twoich odpowiednich nawyków. Krótka droga od poczucia się lepiej do wyglądania lepiej!!!\

piątek, 3 kwietnia 2015

Dlaczego dopada nas jojo?! jak mu zapobiec?

Schudłaś/eś 10 kg. Kosztowało Cię to masę wyrzeczeń i trudności. Masz ochotę zacząć jeść jak człowiek a nie jak koń- tylko owies. Tylko, że po tygodniu "normalnego" jedzenia, zaczynasz przybierać... Dopada Cię załamanie i zniechęcenie.
Jak temu zapobiec?
Po pierwsze, trzeba zmienić myślenie i znać kilka faktów, które ułatwiłyby nam życie.
Oto one:
Przeczytajcie bo naprawdę warto :))


"1. Bo jesteś na diecie
Dopoki będziesz traktować dietę wyłącznie jako czasową zmianę sposobu jedzenia służącą odchudzaniu, a potem wrócisz do starych grzechów, nie wróżymy Ci długofalowych sukcesów. Nawet jeśli uda Ci się pozbyć paru kilogramów, będzie to najprawdopodobniej woda albo, co znacznie gorsze, mięśnie, a prawie na pewno nie tłuszcz. Takie podejście naraża Cię na rozregulowanie metabolizmu i powtarzający się efekt jo-jo. Rozwiązaniem jest tylko stała zmiana nawyków żywieniowych. W każdym numerze będziemy Ci podpowiadać, ktore z nich warto stosować.
2. Bo wykreślasz z menu niektóre składniki
Diety zakładające całkowite lub prawie całkowite wykluczenie jakiejś grupy składników, np. tłuszczu czy węglowodanów, są kiepskim pomysłem. Mogą przynieść tylko chwilową utratę wagi, najczęściej związaną po prostu z mniejszą kalorycznością jedzenia, a potem gwarantują efekt jo-jo, gdy wrócisz do normalnego jedzenia. „Tylko zrównoważona dieta, oparta w odpowiednich proporcjach na wszystkich składnikach, przyniesie sukces w postaci stałej utraty wagi” – przekonuje dr Marek Szołtysik z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
3. Bo masz problemy z hormonami
Równowaga hormonalna jest kluczowa nie tylko dla odchudzania, ale w ogóle dla zdrowia. Jej zaburzenie może bardzo utrudniać lub wręcz uniemożliwiać skuteczne starania o szczupłą sylwetkę. Dlatego jeśli widzisz, że trudno Ci pozbyć się nadmiaru kilogramow, możesz wybrać się do endokrynologa i zbadać funkcjonowanie tarczycy, ktora na wiele sposobów wpływa na gospodarkę tłuszczami i przybieranie na wadze. Warto też skontaktować się z ginekologiem, bo niewłaściwie dobrana antykoncepcja również może sprawiać, że nie możesz schudnąć.
4. Bo za mało śpisz
Jednym z czynników bardzo mocno zakłócających wspomnianą równowagę hormonalną oraz wywołujących stres jest brak snu. Różnorodne badania wskazują na jego bezpośredni związek z tempem przybierania na wadze. Staraj się spać przynajmniej 7 godzin na dobę – wtedy zmniejszysz poziom kortyzolu, hormonu stresu (o którego podstępnym działaniu przeczytasz w punkcie 6). Jeśli masz kłopoty z zasypianiem, zajrzyj do tego artykułu, w którym proponujemy Ci zdrowe przekąski na lepszy, mocniejszy i dający głęboki relaks sen.
5. Bo za dużo ćwiczysz i mało odpoczywasz
Katujesz się długimi treningami, dajesz z siebie wszystko, chociaż czujesz się nie najlepiej i najchętniej zostałabyś w łóżku, a mimo to nie widzisz efektów? Nic dziwnego, bo nie masz kiedy odpocząć i się zregenerować. Jeśli dodasz do tego niskokaloryczną dietę, która nie dostarcza składników potrzebnych do odbudowania sił, okazuje się, że obciążenie jest zbyt duże i organizm zaczyna się buntować. To najprostsza droga nie tylko do tego, żeby nie schudnąć, ale żeby zacząć chorować. Zwolnij tempo!
6. Bo żyjesz w stresie
Kolejnym czynnikiem bardzo mocno zakłócającym równowagę hormonalną jest stres. Jeśli jesteś przez dłuższy czas poddana jego działaniu (mogą go wywoływać nie tylko kłopoty w pracy czy w domu, ale również zbyt częste i wyczerpujące treningi), w Twoim organizmie zaczyna szaleć kortyzol – hormon stresu. Jego nadmiar sprzyja magazynowaniu tłuszczu i utrudnia jego spalanie, a na dodatek – jak wykazują przeprowadzone w Meksyku badania – zwiększa apetyt i ryzyko, że nie oprzesz się kalorycznym przekąskom.
7. Bo głodujesz
Wszędzie słyszysz, że schudniesz, jeśli będziesz jeść mniej niż spalasz. To wcale nie znaczy jednak, że im większy deficyt, tym szybciej pozbędziesz się tłuszczyku. Jeśli zaczniesz jeść dużo poniżej potrzeb organizmu, Twój metabolizm zacznie się bronić i w końcu zwolni, żeby zgromadzić zapasy tłuszczu na czas głodu. Dlatego nie przekraczaj 500 kcal poniżej dziennej normy. Aha, nie przesadzaj też w drugą stronę. Absolutnie nic się nie stanie, jeśli czasem opuścisz posiłek. Metabolizm zaczyna zwalniać dopiero po 2-3 dobach.

8. Bo nie ćwiczysz z ciężarami
Spędzasz godziny na bieżni i orbitreku, liczysz spalane kalorie, a efektu specjalnie nie widać? Trudno się dziwić, bo od treningu kardio o jednostajnej intensywności (np. gdy biegniesz przez kilka kilometrów z tą samą prędkością) w spalaniu tłuszczu o wiele skuteczniejszy jest trening siłowy (im więcej masz mięśni, tym więcej kalorii spala organizm) czy trening interwałowy, w którym okresy bardzo intensywnego wysiłku przeplatane są krótkimi, aktywnymi przerwami. Dzięki niemu spalasz tłuszcz nie tylko podczas ćwiczeń, ale długo po nim, ponieważ podnosi on tempo metabolizmu.
9. Bo nie jesz po treningu
Uważasz, że po treningu nie możesz jeść, bo zmarnujesz wysiłek włożony w ćwiczenia? Błąd. „Organizm chce odbudować zapasy glikogenu, które zostały zużyte podczas wysiłku. Jeśli nie dostanie jedzenia, sięgnie po najłatwiej dostępne źródło, czyli do własnych mięśni” – tłumaczy prof. Tadeusz Stefaniak, dziekan Wydziału Nauk o Sporcie wrocławskiej AWF. A mniej mięśni to wolniejszy metabolizm i mniejsze zapotrzebowanie kaloryczne, czyli zupełnie nie to, o co Ci chodzi. 30-60 minut po treningu zjedz posiłek składający się z białka i węglowodanów, np. naturalny jogurt z owocami.
10. Bo masz za mało ruchu

Jak często trenujesz? Jeśli ze trzy razy w tygodniu, to na pewno uważasz się za aktywną osobę. Z jednej strony racja – wiele z nas nie ćwiczy przecież w ogóle. Z drugiej strony nasze babki w ogóle nie ćwiczyły, a były szczupłe, bo w ciągu dnia spalały o wiele więcej od nas. Co z tego, że w godzinę biegania spalisz kilkaset kalorii, skoro resztę czasu siedzisz za biurkiem czy w samochodzie? Dlatego, po pierwsze, nie nagradzaj się po treningu niezdrową przekąską (biegałam, to mogę!), a po drugie, ruszaj się, gdy tylko możesz: np. zapomnij o windzie i rozmawiaj przez telefon, spacerując.
11. Bo patrzysz tylko w skali makro
Białko, tłuszcz i węglowodany – wszystkie już wiemy, że to z nich składają się nasze posiłki. I w złotej proporcji między nimi upatrujemy klucza do smukłej sylwetki. Owszem, to ma znaczenie, ale pamiętaj, że patrzenie w skali mikro jest równie ważne, jak w skali makro. Planując posiłki, zwracaj też uwagę na zawartość nienasyconych kwasow tłuszczowych, witamin, błonnika czy przeciwutleniaczy. Wystrzegaj się za to cukru i węglowodanów prostych. Tylko połączenie obu tych podejść przyniesie Ci wreszcie upragnione efekty.
12. Bo „zdrowo” jesz
Dlaczego nie chudnę – przecież unikam tłuszczu i jem produkty light? Może dlatego, że nie tędy droga. Tłuszcze są bardzo potrzebne do normalnego funkcjonowania i ich brak w diecie prowadzi do rozregulowania organizmu. Produkty light często są ich pozbawione, a w zamian – w końcu smak musi z czegoś pochodzić – sztucznie się je dosładza. W efekcie zawartość kaloryczna wcale nie jest niższa; Ty tego nie zauważasz, bo nie patrzysz na dane na opakowaniu. Na dodatek sztuczne słodziki nie są obojętne dla zdrowia.
13. Bo masz rozregulowany metabolizm
Jeśli wiele razy bezskutecznie próbowałaś się odchudzać, stosując rożnego rodzaju diety oparte na dużym deficycie kalorycznym, a do tego przez wiele lat jadłaś niezdrowo (np. dużo cukru), mogłaś rozregulować metabolizm i teraz bardzo trudno będzie Ci o szybkie sukcesy w odchudzaniu. W takim wypadku dobrym pomysłem wydaje się pomoc specjalisty, który Cię dokładnie przebada, pomoże precyzyjnie określić zapotrzebowanie kaloryczne oraz dobierze właściwą dietę i trening.
14. Bo patrzysz na innych, nie na siebie
Ogólne zasady funkcjonowania organizmu są takie same, ale każda z nas jest nieco inna. Mamy rożne poziomy hormonów, przebyte choroby, jadłyśmy w życiu w odmienny sposób, dlatego jako dorosłe osoby różnimy się od siebie. Dlatego musisz – uwaga, to banał, ale niezwykle istotny – uważnie obserwować swój organizm i jego reakcje. Jeśli czujesz, że jakieś jedzenie czy ćwiczenia wyraźnie Ci nie służą, nie stosuj ich, choćby sprawdziły się u innych. Staraj się je tak zmodyfikować, by służyły Tobie.

Twoja dieta może być supersmaczna!
To całodzienne menu dostarczy Ci około 1500 kcal i składniki, które przyspieszają metabolizm.
• śniadanie: 1 jajko na miękko i czarna kawa albo herbata z łyżeczką brązowego cukru.
• 2 godziny później: tost z razowego albo żytniego chleba.
• 2 godziny później: kurczak w sosie sojowym z pomidorami.
Sposób przygotowania: Zawiń w cienką gazę łyżkę herbaty Assam i zwiąż nitką. Wlej na patelnię i gotuj na wolnym ogniu z 10 ml sosu sojowego, 10 ml japońskiej przyprawy mirin, 20 ml octu ryżowego, 5 g imbiru i 1 łyżeczką ciemnego cukru. Ugotuj pierś z kurczaka w niewielkiej ilości wody z dodatkiem herbaty (ok. 15 min). Wyjmij mięso i połóż na patelnię z sosem sojowym. Obtocz w marynacie, obok połóż pomidorki koktajlowe i smaż 10-15 minut. Pycha.
• 3 godziny później: zjedz 2 laski selera naciowego z 2 łyżkami hummusu (kupisz w Kuchniach Świata).
• 2 godziny później: 14 g orzechów – najlepiej migdałów. Do tego czarna kawa.
• 2 godziny później: 50 g wołowiny marynowanej w startej skórce z limonki, czosnku, sosie sojowym, oleju sezamowym i cukrze pudrze. Druga opcja to 50 g fileta z łososia z cytryną i pietruszką.
tekst: Michał Gołębiewicz"

Translate