piątek, 31 października 2014

Rozstępy? Z nimi też można sobie poradzić!

Moi drodzy czytelnicy,

Zapewne od okresu dorastania, też nabawiliście się sporej ilości takich cholerstw jakimi są rozstępy. Niestety jest to nieodłączny efekt tego procesu, jak i m.in. tycia, szybkiego chudnięcia.

Czym są właściwie rozstępy?

Rozstępy to uszkodzenia skóry właściwej, która jest odpowiedzialna za sprężystość skóry. Rozstępy wyglądają jak czerwone linie na ciele, które z czasem robią się białe. Jeśli już się pojawiły, nie znikną całkowicie bez interwencji chirurgicznej. Można jednak sprawić, by były mniej widoczne. 



Skupmy się najbardziej na ostatnim zdaniu.
90 % artykułów, które czytałam zawsze zawierają w sobie sporą ilość metod dostępnych w salonach kosmetycznych, urody, etc. Nie oszukujmy się. Sporej części z nas nie stać na te zabiegi, z różnych innych względów też nie mamy do nich dostępu.
Czy to oznacza, że mamy być skreślone pod względem pięknej, jędrnej skóry?

Otóż nie!

Na blogu przedstawiam głównie informacje, porady, które sprawdziły się w moim przypadku. Nie są to więc suche informacje wyssane z palca, które komuś tam kiedyś pomogły.

Mam trzy sprawdzone sposoby na znaczne polepszenie wyglądu skóry, które stosowane razem, przynoszą dość spektakularne efekty.

  1. Odpowiednia dieta i ćwiczenia- czynnik przytaczany w każdym możliwym artykule, ale ma w sobie sporo racji. Jak wspomniałam w poprzednim poście, ćwiczenia znacznie ujędrniają skórę. Natomiast dieta może wpływać na syntezę kolagenu w naszym organizmie oraz ogólne polepszenie stanu skóry. Co warto jeść?
    Produkty bogate w witaminę K oraz cynk
  • zielone warzywa liściaste
  • pomidory
  • wątróbka
  • nabiał
  • orzechy
  • kiełki
  • owoce morza
  • pestki dyni

  1. Masowanie skóry dotkniętej rozstępami szorstką rękawicą/ peelingi gruboziarniste
    Masować należy skórę okrężnymi ruchami kilka minut, aż do jej zaczerwienienia i uczucia lekkiego pieczenia. Taki ekstremalny peeling, powoduje ścieranie naskórka, a jak wiemy, intensywne ścieranie, powoduje, że komórki szybciej się dzielą, co powoduje szybsze „grubienie” skóry. Takie tłumaczenie dookoła na przód, ale działa.
  2. Smarowanie skóry masłem shea/ oliwką dla dzieci/ kremem na rozstępy.
    Szczerze mówiąc uważam, że nie ma to większego znaczenia, chodzi bowiem o to by skóra była dobrze nawilżona, mniej narażona na zerwanie włókien.
    Szukając w internecie jakiś zdjęć rozstępów trafiłam na takie Przed i Po stosowaniu specjalnej terapii usuwającej rozstępy.
    Z całą pewnością i szczerością, mogę stwierdzić, że moje zabiegi, znacznie tańsze i łatwiejsze przynoszą baaardzo podobne efekty.
    Moje rozstępy są teraz widoczne jeśli ktoś się dokładnie przyjrzy pod światło, albo napnie bardzo skórę. Ja z efektów jestem zadowolona.


Mam nadzieję, że Wy spróbujecie i też będziecie.

Miłego wieczoru i dnia;)
Komentujcie, inspirujcie mnie. Chętnie czegoś się dla Was dowiem ;)



wtorek, 28 października 2014

Domowe i sprawdzone sposoby na cellulit

Moje drogie,

Zwracam się właśnie typowo do kobiet, gdyż to głównie nasz problem. Ja osobiście nie znam mężczyzny, który miałby ten problem.
Dlaczego mamy takiego "pecha"?
Odpowiedź jest prosta: kobiece hormony. Ponadto zatrzymanie wody w organizmie przed okresem, czyli tzw cellulit wodny.

Warto zauważyć, że cellulit to nie to samo co cellulitis!

Cellulit to właśnie skórka pomarańczowa z którą walczymy.

Cellulitis to zapalenie tkanki łącznej spowodowane przez bakterie.

Przechodząc do sedna sprawy, stawiałam sobie od kilku dobrych lat jedno pytanie:

JAK SKUTECZNIE POZBYĆ SIĘ CELLULITU???

Moje sprawdzone sposoby:

1. Peeling kawowy- słyszycie o nim pewnie nie pierwszy raz. Nie dziwi mnie to, bo naprawdę wspaniale wygładza i zmiękcza skórę. W czym tkwi jego fenomen? Kofeina rozszerza naczynia krwionośne, udowodniono, że rozkłada komórki tłuszczowe. Działa ujędrniająco i przeciwstarzeniowo, dzięki zawartym w niej polifenolom.
Mój przepis na peeling:
- ziarna kawy sypanej, wcześniej zaparzonej.
- olejek lub żel z wyciągiem z drzewa herbacianego ( dodatkowe oczyszczanie skóry)
- żel pod prysznic nawilżający lub odrobina oliwy z oliwek
- odrobina cynamonu.


2. Masaż:  Najlepiej wykonywać go szorstką rękawicą ( spory wybór w drogeriach) okrężnymi ruchami od kostek, w górę ciała, aż do brzucha. Taki zabieg pozwala na ujędrnienie skóry, poprawia ukrwienie skóry, polepsza obieg limfy i usuwanie toksyn z organizmu.

3. Masaż bańką chińską:  Bańki chińskie można dostać w każdej aptece za ok 12 zł (komplet). 
Podciśnienie wykorzystywane w tym zabiegu pozwala na zmniejszenie nie tylko skórki pomarańczowej, ale też rozstępów. 
Skórę wcześniej posmarowaną tłustym kremem lub olejkiem/ oliwką, należy masować tak jak w przypadku rękawicy- od dołu ciała, do góry. Zasysamy powietrze na skórze i przeciągamy tak zassaną bańkę po danej części ciała.



4. Picie wody: woda pozwala na wypłukanie toksyn z organizmu, dlatego tak ważne jest picie jej w odpowiednich ilościach. Gdzieś zauważyłam fajną metodę, jak się zmusić do picia wody, jeśli nie ma się na to ochoty: 
5. Ćwiczenia fizyczne:  Jak wiadomo cellulit jest bardzo widoczny w rejonach pozbawionych jędrności, a co działa lepiej na jędrność jak nie ćwiczenia? Ćwiczenia budują tkankę mięśniową, która nie dość, że ujędrnia skórę ( zwiększa się powierzchnia przyczepu skóry do mięśni), ale też rozbijają tkankę tłuszczową. 


Ja stosując te wszystkie metody razem, już po tygodniu widziałam pierwsze efekty. 
Grunt to systematyczność i nastawienie. Kilka zabiegów, a potrafią podnieść samoocenę!


poniedziałek, 27 października 2014

Olejowanie włosów- łatwy i naturalny sposób na piękne włosy

Witajcie znów :)

Chciałabym poruszyć motyw olejowania włosów. Szczerze mówiąc pierwszy raz się spotykam z tym zagadnieniem.
Wcześniej owszem, słyszałam o wcieraniu we włosy olejków, ale po pierwsze: nie wiedziałam na jakich zasadach to robić, a po drugie nie sądziłam, że daje to takie efekty...

Oto zdjęcie, które spowodowało, że zainteresowałam się tym bardziej i postanowiłam wypróbować:


Zdjęcie widziałam chyba na zszywce, a potem znalazłam w reklamie jakiejś odżywki do włosów.

Kilka słów, które należy powiedzieć na temat tego zabiegu.

Nadaje się do każdego rodzaju włosów. Zniszczonych, wypadających, połamanych, z rozdwojonymi końcówkami itd.
Skutecznie zapobiega łupieżowi, nadaje włosom głęboki blask i połysk. Wygładza je, podkreśla naturalną linię skrętu przy włosach kręconych, odżywia skórę głowy.
Czyli jak widać: mnóstwo plusów.

Jak ma przebiegać zabieg:

Najlepiej wykonywać go 1-3 razy w tygodniu, w zależności od potrzeb. Ja mam zamiar to robić maksymalnie dwa razy, gdyż moje włosy nie są jakoś bardzo zniszczone.
Najlepiej olejek podgrzać lekko w kąpieli wodnej bo wtedy lepiej wnika w łuski włosa. Nie trzeba jednak tego robić.
Ponoć bardzo dobrze jest wmasować olejek również w skórę głowy, co spowoduje jej lepsze ukrwienie i zrelaksuje, ale ja wolę tego nie praktykować. Coś czuję, że łatwo można by się nabawić przetłuszczania włosów....

Ale do rzeczy:

Olejek,najlepiej pochodzenia naturalnego np. masło shea, oliwa z oliwek w niewielkiej ilości wcierać w kolejne pasma włosów zachowując bezpieczny odstęp od nasady ( czyli jakieś 5-10 cm od skóry głowy) . Ważne jest, aby nie nakładać dużej ilości olejku bo niepotrzebnie obciążymy fryzurę i będziemy zmuszone do kilkukrotnego umycia włosów.
Następnie zakładamy na włosy foliowy czepek i owijamy głowę ręcznikiem. Tak przygotowaną mumię pozostawiamy na 30 minut.

Należy pamiętać, żeby nie przedłużać znacząco zabiegu, gdyż niepotrzebne obciążenie włosów może doprowadzić do ich wypadania.  Niewskazane jest też stosowania szamponów i odżywek z silikonami.
Ja od siebie mogę polecić szampon rzepowy "joanna".

"Do włosów suchych i zniszczonychpolecany jest olejek migdałowy, arganowy, jojoba, kokosowy, sezamowy i musztardowy (z kozieradki).

 W przypadku włosów ze skłonnością do przetłuszczania warto zastosować oliwę z oliwek, olejek sezamowy, winogronowy i jojoba.

 Do walki z łupieżemzaleca się olejek z drzewa herbacianego." 


Ktoś podejmuje się walki o piękne i lśniące włosy razem ze mną? :)
Zachęcam!



piątek, 24 października 2014

Kobieta biegająca- kobieta silna!

witajcie!
chciałabym się dziś podzielić z Wami artykułem, który sam w sobie motywuje do biegania/działania. Nie pozostaje nic więcej do dodania.Przeczytajcie i zmotywujcie się tak jak ja!
P.S- ponoć mężczyznom w biegaczkach najbardziej podoba się tyłek ;P
"Kobiety uprawiające sport mają w sobie coś niewytłumaczalnego. Ich siła i determinacja miesza się z delikatnością i wewnętrznym uśmiechem emanującym na zewnątrz nutą niedopowiedzenia. To połączenie wręcz magiczne. Wyprostowane plecy, konkretny krok i przeszywający wzrok. Mijane na ulicy przyciągają męskie spojrzenia. Pewność siebie.
Wybiegając jeszcze przed wschodem słońca spotykam pierwsze biegaczki. Tak, można policzyć je na palcach jednej ręki, ale najważniejsze jest to, że są. Zresztą o tej porze i mężczyzn widuję kilku. Ta pora ma w sobie coś niesamowitego – tylko nieliczni odważą się nastawić budzik na piątą rano i gdy tylko usłyszą jego dźwięk, grzecznie otworzą oczy, spuszczą nogi na podłogę, zapalą lampkę i udadzą się do kuchni, aby wstawić wodę na kawę. Trzeba mieć w sobie dużo samozaparcia, aby w trwającą noc wyjść na zewnątrz i zmusić wołające jeszcze o chwilę snu ciało – do biegu.
Gdy przychodzi wieczór, gdy człowiek zmęczony jest pędem dnia codziennego, a powietrze ochładza świecący już nad głowami księżyc – one wyruszają przed siebie. Organizacja w stu procentach, wszystko zaplanowane w szczegółach, tak aby życie rodzinne nie ucierpiało na pasji, aby nie trzeba było wybierać między dobrym, a lepszym. Kobieta spełniona, to kobieta szczęśliwa. Żadnej pracy się nie boi, ale pod warunkiem, że znajdzie chwilę dla siebie, swój mały skrawek…
Tak, wiem – tu płeć nie ma znaczenia, ale kobiety szczególnie pragną pogodzić wiele ról życiowych na raz. Chcą być przykładnymi żonami, matkami, koleżankami, pracownicami, chcą zmieścić wszystko w jednym dniu, a przecież niejednokrotnie nie mają już siły.
Skąd zatem ją biorą?
  • Czy to perfekcja, uporządkowanie, dyscyplina wypracowana przez doświadczenia życia?
  • Czy może marzenie o uczuciu wolności, które pozwala odciąć się od wszystkich wymagań i ograniczeń zrzucanych na nasze barki?
  • Czy może chęć poznawania siebie?
Skomplikowana natura kobieca wymaga ciągłej uwagi. Wymaga stawiania pytań, ale i odnajdywania na nie odpowiedzi. Nie ma miejsca na niedomówienia. Stała analiza. Regularne i nieustanne procesy myślowe, tworzenie wielu scenariuszy tej samej sytuacji, przeżywanie jej, gdy ta nie miała jeszcze szansy się zdarzyć. Szukanie plusów, za chwilę minusów, na okrągło.
Bieganie to Ja, to moje życie i wszystko, co dzieje się w trakcie pokonywania kolejnych kilometrów, to najpiękniejsza nauka – o mnie samej.
(...) Z drugiej strony czułam, że przecież nic złego nie robię, może nie walczę o zwycięstwo, ale biegnę, a przy tym świetnie się bawię. Ja tym żyję, sprawia mi to masę radości i choć niejednokrotnie umęczona jestem ciężkim treningiem, nie mam sił i walczę z tym, aby się zmobilizować, przemóc i wyjść w śnieżycę pobiegać, to ja to po prostu kocham. To, co dzieje się ze mną po biegu, a już niejednokrotnie w jego trakcie – to coś ponad zwykłą satysfakcję. Uwielbiam zatracać się w myślach i orientować się po kilku kilometrach, że przecież ja biegnę. Uwielbiam śpiewać po trasie, oglądać życie dookoła mnie, słuchać ptaków, czuć wiatr czy deszcz na skórze, gdy tak sobie biegnę przed siebie. Uwielbiam poranek i rosę na trawie i życie dopiero co się budzące, a i kolorowe światła mostów odbijające się na Wiśle, które z podświetlonym mostem Świętokrzyskim, Stadionem Narodowym i szpalerem aut jadących Wisłostradą – tworzą cudny witraż bijący po oczach, gdy tak truchtam nocą pod rozgwieżdżonym niebem. Uwielbiam też zmiany pór roku i ten kontakt z naturą i czymś transcendentnym. Ja już nie potrafię żyć bez biegania.
I to jest piękne.
Dla mnie jest... (…)
Prawda jest jednak taka, że bieganie to także niemoc.
Nie ma tematów tabu, nie ma samych ochów i achów, a są też ciężkie chwile walki. Kobieta biegająca to nie tylko zwiewna sarna, która przeskakuje z nogi na nogę i bawi się w grę pod tytułem bieganie. Traktujemy ten sport tak samo poważnie jak mężczyźni i choć nasze warunki nigdy nie pozwolą nam dorównać panom, to w swojej kategorii walczymy równie zawzięcie i wkładamy tak samo dużo pracy i zaangażowania.
Prawdą jest jednak to, że kobieta to kobieta. Brzmi to prosto, infantylnie i banalnie, ale nasza natura jest pełna chwiejności, pełna odmętów i otchłani myśli, które w przeciągu kilku chwil sprawiają, że z radości i eksplozji śmiechu - popadamy w złość, smutek czy płacz. Ta natura odbija się w naszym bieganiu. Wiele siły wymaga, abyśmy wytoczyły walkę tym sprzecznościom. Tak - my także czujemy, że dzieje się z nami coś niewytłumaczalnego. Musimy przezwyciężyć całą masę ciągnących nas w dół emocji, zakasać rękawy i wyjść na pole boju.
I wychodzimy, bo bieganie to najlepsza przyjaciółka. Wysłucha, odpowie, znajdzie sposób, rozwiązanie – jedno, drugie, piąte. Jest z nami zawsze - towarzyszy nam w euforii, gdy mamy dobry dzień, trwa przy nas, gdy zalewamy się łzami. Po prostu jest.
Oczyszcza nasze głowy, otwiera umysły i ładuje akumulatory, nawet gdy pozornie mamy wrażenie beznadziejności i bezsensowności otaczającego nas świata. Wyciąga rękę, mocno chwyta i karze biec. Nakazuje wyjść z domu niezależnie od stanu psychicznego czy fizycznego i stawić czoła problemom. Niejednokrotnie zmiesza z błotem, wykręci nogi i spuści całkowitą parę z ciała. Odbierze siły, aby za chwilę pokazać, że damy radę podnieść nogę i postawić kolejny krok. Zna nas na wylot.
Znajdujemy tę resztkę nadziei, to tlące się światełko, w które chuchamy i dmuchamy, aby podtrzymać ogień. Mamy silną psychikę. Nakładamy buty i choć ciało zdaje się wrzeszczeć i tupać nogami, że nie chce, że nie dziś, że wszystko mnie boli, a głowa buntuje się i jest najgorszym wrogiem obrzucającym nas epitetami – to idziemy, to biegniemy. Wyrzucamy frustracje, pędzimy, jakbyśmy były na wojnie, a nasze myśli jak karabin maszynowy, strzelają niekończącą się amunicją…. I biegniemy.
Nie wiem, jak mężczyźni komunikują się z własnym ciałem, ale kobieta doskonale wyczuwa każdy przepływ hormonów. Jest idealnie nakręconym zegarkiem, który dostraja się do indywidualnego rytmu każdej biegaczki. Co miesiąc wręcz z chirurgiczną dokładnością przechodzimy przez powtarzające się cykle stanów emocjonalnych. Musimy z nimi żyć.
Płeć piękna nadal jednak uznawana jest za słabszą, ale czy słusznie?"

poniedziałek, 20 października 2014

Projekt dieta: dzień 7 "półmetek"

Witajcie.
Dziś podsumowanie 7 dni diety.

Waga: - 3 kg
Wymiary:  talia: 70,5
                 biodra: 98
                 udo: 58
                 łydka: 35

Samopoczucie: dobre, nie odczuwam przemęczenia, pogorszenia humoru ani stanu swojej skóry.
Jedyny problem z jakim się zmagam, to zaparcia. Prawdopodobnie przez małe ilości wody wypijanej w ciągu dnia i niewystarczającą ilość błonnika.

Trening: jak pisałam w podsumowaniu 4go dnia, nie ćwiczyłam specjalnych zestawów, głównie spacer i jazda rowerem na uczelnię.

Zabiegi kosmetyczne: mam na myśli, wybiegające ponad przeciętną- brak.


Założenia 2 tygodnia diety.

1. zwiększenie dawki węglowodanów pełnoziarnistych
2. zwiększenie ilości wypijanej wody w ciągu dnia do 1,5-2 l
3. trening 5x w tygodniu
4. przestrzeganie stałych pór posiłków.
5. kaloryczność: maksymalnie 950
6. zastosowanie masażu bańką chińską i balsamów wyszczuplających/ antycellulitowych



niedziela, 19 października 2014

" O Chlebie słów kilka"- który jest najlepszy?

Często będąc w sklepie, staję przy półkach z pieczywem i zastanawiam się które wybrać.
Kryteria jakie powinno spełniać? Zdrowe, nietuczące, smaczne.
Wiadomo, że największą ochotę miałabym sięgnąć po bagietki czosnkowe, ale jedna taka bagietka dostarcza mniej więcej tyle kalorii co dwie paczki chipsów. ODPADA.

Postanowiłam zapoznać się z typami chleba i pomóc sobie i Wam przy wyborze tego właściwego.

Najpierw warto wspomnieć o kilku zaletach tego produktu.

  1. Szczupła sylwetka- Taak. Jak najbardziej. Wiem, że to się kłóci z teoriami wielu z nas, ale tak jest. Pod warunkiem, że chleb jest dobrej jakości, ma dużo błonnika i nie jemy go w nadmiernych ilościach. 4 kromki razowca dostarczają połowę dziennego zapotrzebowania na błonnik, a jedna kromka ma tylko 68 kcal. Co ważne, węglowodany uwalniają się wolniej przez co czujemy się dłużej syci.
  2. Poprawia pamięć i koncentrację- Bochenki są doskonałym źródłem magnezu i witamin z grupy B, które odpowiadają za prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego.
    Chroni przed nowotworami- zwłaszcza chleb na zakwasie. Zawiera on kwas mlekowy, powstały podczas fermentacji. Zakwasza jelita, hamując rozwój bakterii chorobotwórczych a sprzyjają rozwojowi tych dobrych. Te zaś zapobiegają chorobom nowotworowym jelita grubego.
  3. Wzmacnia organizm przyszłych mam- Zawiera dużo kwasu foliowego, cynku i cynku, które odpowiadają za prawidłowy rozwój płodu, układu odpornościowego mamy i chronią ją przed anemią.


Jaki chleb warto wybrać dla siebie?

Chleb pszenny- składa się z mąki pszennej, która jest dokładnie oczyszczana, przez co pozbawia się ją składników mineralnych, białka i witamin. Nie posiada też zbyt dużych ilości błonnika. Warto go jeść podczas rekonwalescencji, chorób układu pokarmowego, nadkwasoty itd. ( jest lekkostrawny)

Chleb mieszany- składa się z mąki pszennej i żytniej. Zawiera już więcej błonnika i witamin niż pieczywo pszenne. Dobry dla dzieci i osób starszych.

Chleb żytni razowy- wypiekany z mąki nieoczyszczonej. Z ziaren nie usuwa się zewnętrznej warstwy nasiennej, która zawiera sporo polifenoli, lignanów oraz kwasu fitynowego.
Poleca się go dla osób z nadwagą, podwyższonym cholesterolem, cierpiącym na zaparcia i choroby układu krążenia. Nie należy jeść jednak tylko pieczywa razowego ze względu na to, że w nadmiernych ilościach zmniejsza trawienie i przyswajanie z posiłków białek, żelaza, magnezu, chromu itp.


Jakie z tego wnioski?

Warto jeść chleb, żeby utrzymać swój układ trawienny w dobrej kondycji.

Mój ranking:

  1. Chleb żytni razowy
  2. chleb mieszany
  3. chleb pszenny


Jak dobrze wybrać chleb razowy?

Zazwyczaj tak, ale nie zawsze. Kolor pieczywa powinien być uwarunkowany ilością, a ściślej mówiąc proporcją mąki pełnoziarnistej do zwykłej, białej mąki. W teorii im ciemniejszy chleb tym lepiej, ponieważ oznacza to, że ma on więcej mąki z pełnego przemiału. Producenci często wyznają zasadę "klient nasz Pan". I tak powstaje ciemny chleb zrobiony niemal w stu procentach z białej mąki pszennej. Skąd ciemna barwa? Słód jęczmienny, karmel, kakao, melasa buraczana i sztuczny miód - oto sposoby na ciemny chleb o zerowej wartości odżywczej. Pamiętajcie - kolor to nie wszystko! Sprawdź także masę bochenka - lekki powinien budzić podejrzenia, ciężki jest bardziej wiarygodny.

Tak więc kupując chleb razowy zwróćmy uwagę na to by był ciemny, ciężki i sprawiał wrażenie lekko mokrego.



                                                                     zdjęcie z słodkieimpresje.blox.pl


piątek, 17 października 2014

Rozterki odchudzających się, czyli: "jeść czy nie jeść? oto jest pytanie"

Jak rozpoczynałam odchudzanie, zastanawiałam się co zrobić, żeby schudnąć jak najszybciej i jak najwięcej. Na początku oczywiście zmniejszyłam podaż kalorii, jadłam bardziej regularnie i ćwiczyłam. Efekty były. Szybko.
Aż nagle „BACH!” po kilku miesiącach odchudzania, szło coraz wolnieej, woolniej, aż zgubienie 1kg przeciągało się w nieskończoność.
Nieskończoność to był okres tygodnia oczywiście ( bo ile można czekać?)
Wtedy też zaczęłam czytać o głodówkach oczyszczających. Szczerze mówiąc kontrowersje związane z tym tematem są niemałe, nikt jednoznacznie jednak nie odpowiada jak reaguje na to organizm. Ja postanowiłam sprawdzić na sobie jak to działa. Na początku wmawiałam sobie, że to dla zdrowia, że się oczyszczę, schudnę kilka kg, a potem zacznę się odchudzać zdrowo.
Było jednak odwrotnie. Zaczęłam głodować. Bez żadnego wcześniejszego przygotowania. Wytrwałam kilka dni, schudłam kilka kilogramów, ale co z tego, kiedy nagle na wadze zobaczyłam, że schudłam 100g lub nic... Stwierdziłam: po co mam się tak męczyć, skoro tak mało schudłam, a mam taką straszną ochotę na bułki z pasztetem, chipsy, czekoladę nadziewaną itd.
Kończyło się na tym, że z potem na czole, po długiej i zażartej dyskusji samej z sobą, szłam do sklepu, robiłam zakupy za ok 30 zł ( czyli nie mało) i zjadałam wszystko co miałam pod ręką... (wtedy też zaczęła się historia z tabletkami przeczyszczającymi)
I tu moja przestroga. Czytając takie blogi jak ten, kiedyś myślałam: „co one tam wiedzą, ja jestem silna i inaczej sobie z tym poradzę, nic mi nie będzie”.

Tak nie jest. Popadamy w błędne koło. Jesz coraz mniej i coraz wolniej chudniesz, dochodzi do napadów i różnych drastycznych zachowań. Wtedy zaczynasz sobie zdawać sprawę, że może gdybyś zaczęła jeść normalnie to lepiej byś się poczuła, ale pojawia się kwestia maksymalnie szybkiego tycia. Dlatego też nie pozwalasz sobie na jedzenie więcej, dalej obcinasz kalorie, a chudniesz mało albo nic.

Szczerze mogę powiedzieć, że więcej schudłam jedząc racjonalnie, ale mniej niż głodując.
( za głodowanie uważam w tym kontekście dietę poniżej 900 kcal).
To prawda, na początku jedząc więcej przytyłam trochę, ale to nieznacznie bo 1-2 kg.
Dużo zależy też od tego w jaki sposób człowiek zaczyna się odżywiać. Ja postawiłam na białko jak wcześniej, a potem stopniowo jadłam więcej ziemniaków, ryżu, makaronu.
Po 2 tygodniach ćwiczeń i normalnego jedzenia wyglądałam lepiej niż wcześniej z takim obozowym żywieniem.
Mogłam na spokojnie wtedy żonglować kalorycznością i składnikami i chudnąć.
Uważam, że jeśli ktoś musi mieć jakieś ramy kaloryczności żeby utrzymać dietę to bardzo dobrym rozwiązaniem jest Healthy Skinny Diet (kaloryczność podwyższyłabym o 100). Najeść się zdrowo i dobrze można też jedząc mniej niż 1500 kcal. Oczywiście nie proponuję tej diety na dłuższy okres niż przewiduje ustawa, ze względu róznego rodzaju negatywne skutki, o których napiszę w jednym z najbliższych postów.

Dlatego do wszystkich, którzy się zastanawiają jak szybko schudnąć:

  • jeść, ćwiczyć, wysypiać się!

I pamiętajcie. Nie waga jest najważniejsza a wymiary. Mierzcie się co jakiś czas, a na pewno zobaczycie różnicę!

Nie dajmy się zwariować!




czwartek, 16 października 2014

Projekt dieta: dzień 4



Przydadzą się informacje wstępne

wiek: 23 lata
waga: 75 kg
wzrost 173 cm

wspomaganie w postaci tabletek:
nie stosuję żadnych odchudzających suplementów, bo w nie nie wierzę. Biorę jednak tabletki hormonalne, vitapil i witaminy.

Samopoczucie:
W ciągu tych 4 dni od rozpoczęcia diety, czuję się dobrze, nie narzekam na pogorszony nastrój.
Senność lekka występuje, ale nie odbiega znacząco od normy.

Trening: codziennie dojeżdżam na uczelnię rowerem ok. 15 min w jedną stronę, spacery.

Waga na dziś:

73 kg

P.S- jedyny problem jaki mam to wypróżnianie, ale możliwe że piję za mało wody. Staram się zwiększyć do 1,5l minimum. (wiem, i tak mało)

Stwierdziłam, że bez sensu jest dodawanie wpisu na ten temat codziennie skoro zmiany w ciągu doby są mało znaczące.
Ostateczne podsumowanie w poniedziałek rano.



poniedziałek, 13 października 2014

Jak być idealną kobietą?

Nie wiem jak Wy, ale ja często zadawałam sobie to pytanie. Jak dziś o tym myślę, pewnie było to spowodowane kilkoma aspektami.
Po pierwsze, dłuuugo byłam sama. Właściwie od roku jestem z kimś na poważnie. Czułam się niedowartościowana na tle koleżanek, które co chwilę się z kimś umawiały.
Po drugie: byłam gruba. Od szkoły podstawowej do 20 roku życia. Po prostu nie miałam szans na podniesienie własnej wartości.
Po trzecie: mania perfekcji. Od kiedy rozpoczęłam edukację, zarówno moi rodzice jak i szkoła, kładli duży nacisk na naukę i dobre oceny. Później sama przejęłam tę cechę i zaczęłam rywalizować z innymi uczniami. Chciałam być najlepsza we wszystkim. ( nie byłam przy tym wredna)
No i po czwarte: media przedstawiają nam obraz perfekcyjnej kobiety, zawsze dobrze ubranej, umalowanej, uśmiechniętej. Nie mamy prawa do płaczu, złości, rzucania talerzami itd.
Czytałam sporo forów, artykułów, gdzie myślą przewodnią było: jak być idealną kobietą?
Szczerze? Nic z tego nie pamiętam, ale na własnym doświadczeniu zauważyłam kilka rzeczy:

  1. Kobieta zadbana zawsze będzie zwracać uwagę (pozytywną). I pisząc „zadbana” nie mam na myśli makijażu jak do teledysków Kryśki czy Lady Gagi. Delikatny, subtelny makijaż, który podkreśla urodę, ale nie sprawia wrażenia maski. Zasada: kosmetyki na twarzy mogą być, ale najlepiej żeby mężczyzna się nie zorientował, że tam są.
  2. Włosy: najlepiej dłuższe, lekko pofalowane, błyszczące, rozpuszczone, albo ładnie upięte (odsłaniając kark). Dobrze kiedy delikatnie pachną.
  3. Ubiór: prawda jest taka że o gustach się nie dyskutuje, a ile ludzi tyle opinii, ale króluje jedna prosta zasada: im bardziej kobieco tym lepiej. (kobieco, nie znaczy nago!)
    najlepszy komplet to oczywiście sukienka zaznaczająca talię i buty na obcasie, ale prawda jest taka, że kobieta wygląda pięknie w tym, w czym czuje się pięknie, więc ubierajcie się schludnie, wygodnie, a na pewno zrobicie dobre wrażenie.
  4. Dłonie i paznokcie: skórki i paznokcie niepoobgryzane ( do dziś mam problem ze skórkami :( ), paznokcie najlepiej pomalowane na delikatny kolor, od święta sprawdzi się czerwony bądź inny bardziej widoczny. ( im mniej kosmetyków koloryzujących nakładacie na siebie na co dzień, tym bardziej zauważalny będzie makijaż odświętny, a mężczyzna doceni, że stroicie się dla niego)
  5. Depilacja: stosować! Nie znacie dnia, ani godziny. I nie chodzi mi tu o seks. Bynajmniej. Miałam kiedyś nieszczęście nie zastosować się do tej rady i wylądowałam w szpitalu, a przystojny pielęgniarz, który zakładał mi gips na nogę musiał najpierw głaskać kudły na łydkach … uczcie się na moich błędach.
  6. Charakter: Najważniejszą i najseksowniejszą cechą u kobiety jest pewność siebie. Wtedy wiadomo, że czuje się w swojej skórze dobrze. Po drugie, poczucie humoru. Zdolność żartowania samej z siebie świadczy o dystansie i inteligencji. ( Tylko z tym żartowaniem też trzeba znać umiar, żeby się nie ośmieszyć i nie pozwolić mężczyźnie na zbyt poufałe stosunki.
    Hobby! Same pomyślcie. Wolałybyście faceta, który ma pasje, wie czego chce i nie nudzi się sam ze sobą, czy takiego co ciągle wisi Wam nad głową i marudzi, żebyście się nim zajęły? No właśnie...
    Zdrowe podejście do życia. Nie popadajmy w skrajności. Ani zbytnie luzaczki, ani perfekcjonistki nie są zbyt pociągającą opcją. Facet chce porozmawiać na poważny temat, ale wszystko obracasz w żart? Niedobrze. Chce zabrać Cię na spontaniczny wypad, ale nie możesz bo musisz spełnić swój plan dnia/ weekendu, w którym masz zaplanowane czynności co do godziny? Jeszcze gorzej.
  7. Najważniejsza rada, którą mogę z całą pewnością tu przytoczyć i wziąć za nią odpowiedzialność: Traktujcie drugą osobę, tak jak same chciałybyście być traktowane. Ja dostaję kwiatka od swojego mężczyzny to daję mu np. puszkę brzoskwiń. ( wiem, wiem. Nic wymyślnego, ale on bardzo lubi brzoskwinie w syropie.) Nie piszę tu tylko o dawaniu prezentów. O zachowaniach też. Nie róbcie mu awantury o byle g****, śmiejcie się, wygłupiajcie razem.
    P.S- jeśli mimo że Wy się staracie, ktoś ma was gdzieś- odpuśćcie. Będzie lepszy. Zasługujemy wszyscy na szczęście a nie męczenie się.


P.S- wpis pół żartem, pół serio. Proszę o potraktowanie rad z dystansem... ( też do siebie )





Bądź zmotywowana, nie zdesperowana!

10 prostych rad jak zaakceptować siebie i z takim poczuciem dążyć do doskonałości:


  1. Doceń wszystko to co może robić Twoje ciało- niektórzy nie mają takiego szczęścia.
  2. Zrób listę 10 rzeczy które w sobie lubisz, ale które nie są związane tylko z ciałem.
  3. Zapamiętaj że prawdziwe piękno to nie piękne ciało tylko piękny umysł, więc dbaj o niego. Czytaj, ucz się, rozwijaj swoje pasje.
  4. Zawsze patrz na siebie, jako całość. Nie zwracaj uwagi na poszczególne mankamenty i nie skupiaj się na nich.
  5. Otaczaj się pozytywnymi i szczerymi ludźmi, przy których dobrze się czujesz.
  6. Każ się zamknąć temu głosowi w Twojej głowie, który mówi Ci, że jesteś niewystarczająco dobra, piękna, miła, mądra itd. Jesteś taka! I będziesz coraz lepsza bo życie uczy każdego, a Kobiety są jak wino- im starsze, tym lepsze.
  7. Ubieraj się w coś co sprawi, że poczujesz się pięknie i wygodnie. To nie musi być drogi, markowy ciuch. Ważne żeby Tobie się podobało.
  8. Stań się krytyczna wobec mediów. To co pokazują nam gazety i telewizja to przeważnie podrasowane osoby i sytuacje. Nie zwracaj na to aż takiej uwagi!
  9. Zrób coś miłego dla siebie. Wieczór spa, czytanie książki pod kocem, dobry film... Masz się zrelaksować.
  10. Czas i energię, którą tracisz na liczenie kalorii i martwienie się o jedzenie przeznacz na pomaganie innym. I najważniejsze: UŚMIECHNIJ SIĘ!

niedziela, 12 października 2014

Projekt dieta: dzień 0.

Niedziela, pobyt w domu, to nie najlepszy okres żeby schudnąć, ale jakoś starałam się trzymać diety.
Wiem, że takie wymówki jak dzień tygodnia nie mają prawa bytu, jednak szczerze powiem- mam osłabioną wolę w weekendy..

Niżej zamieszczam spis moich dzisiejszych posiłków.
Nie jest idealnie, ale się starałam.
Od jutra zaczynam prawdziwy projekt dieta.


[ wiadomo, pewnie projekt wzbudzi wiele kontrowersji, niechęci i innego rodzaju negatywnych emocji, ale zaznaczam: NIE zachęcam do stosowania takich diet, modyfikacji żywieniowych na dłuższy okres, osobom z zaburzeniami odżywiania, matkom karmiącym, wszelkiego rodzaju osobom o nieodpowiednim podejściu do diet. Chcę jedynie pokazać jakie są skutki tygodniowego eksperymentu, czego się można spodziewać. Mnie osobiście czegoś takiego w internecie brakowało]

Założenia diety tygodniowej :

maksymalna podaż węglowodanów: 50g
maksymalna ilość kalorii: 950
trening: min 4x w tygodniu

Stay fit&healthy&motivated


tabletki przeczyszczające- jak się ratować od skutków?

Nie twierdzę, że moje odchudzanie zawsze było zdrowe. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia co zrobić, żeby dieta była szybka, skuteczna i nie powodowała zaparć.
Od kiedy pamiętam, miałam z tym problem. Niestety, przejście na dietę zlikwidowało tylko ciągłe gazy. ( Gówniany temat, wiem), ale nie główny problem.
Jak wcześniej wspomniałam, odchudzałam się głównie poprzez ograniczenie węglowodanów i zwiększenie ilości białka. Dla mnie ta dieta się sprawdza i jest odpowiednia. Nie każdemu jednak musi odpowiadać.
Wracając jednak do meritum sprawy. Czasami, widząc zastój w wadze, połączony desperacją i napadami obżarstwa, stosowałam środki przeczyszczające. Miałam świadomość tego, że takie tabletki, herbatki, uzależniają jelita i je rozleniwiają a częste oddawanie stolca spowodowane takimi środkami powoduje obniżenie zawartości flory bakteryjnej, która głównie odpowiada za pracę naszych jelit.

Przedstawię Wam więc moje sposoby na polepszenie swojej sytuacji:

  1. Wszelkiego rodzaju kefiry, maślanki, kapusty kiszone, ogórki itd.- jednym zdaniem, wszystko co podlega fermentacji. Podczas fermentacji rozmnaża się wiele różnego rodzaju bakterii, które potem zasiedlają nasz układ pokarmowy i usprawniają jego funkcjonowanie.
  2. Płatki owsiane górskie- nie żadne błyskawiczne. Górskie są najmniej przetworzone, mają najwięcej błonnika, minerałów i składników odżywczych. Pamiętajmy też, że są to węglowodany w większości nieprzyswajalne. Mój ulubiony przepis: 30 g (ok. 3 łyżki) płatków zalanych wrzątkiem (opcja expresowa) w niewielkiej ilości żeby zmiękły, mleko 100 ml + jabłko pokrojone w małe kawałki, cynamon i zmiksowane truskawki.
  3. Duże ilości wody- jeśli pijemy za mało wody, stolec jest za suchy i utrudnione jest jego przesuwanie (dosadnie mówiąc)
  4. Otręby pszenne- dodawane do jogurtów, sałatek. Pamiętajcie jednak, żeby nie przesadzić z ilością bo może to pogorszyć sytuację niż ją poprawić.
  5. Czarna kawa- ja piję z cukrem bo lubię. Kofeina poprawia przemianę materii i metabolizm



P.S – artykuł nie zachęca broń Boże do podjadania takich przysmaków jak przeczyszczacze. Raczej zachęcam od razu sięgnięcie po naturalne środki, jeśli macie problem z wypróżnianiem.  

sobota, 11 października 2014

Fit& healthy historia prawdziwa- zmaganie z hormonami.

Post głownie do osób, które mają problemy zdrowotne natury endokrynologicznej.

Jako dziewczynka ( podstawówka) byłam chudziną, niejadkiem itd.
Nadeszły pewne wakacje, ochota na chipsy rosła- przytyłam. 10 kg. W ciągu roku szkolnego ograniczyłam jedzenie fast foodów, nie przejadałam się słodyczami, jadłam jak normalna nastolatka. Mimo to, tyłam. Na potęgę. W 6 klasie ważyłam już 70 kg, podczas gdy reszta moich koleżanek ok 40-50 kg. Nadeszły wakacje, przed gimnazjum... Wzięłam się za siebie i schudłam 10 kg. Wyglądałam w miarę normalnie jak na swój wiek i wzrost: 173 cm.

Po pewnym czasie jednak zaczęłam tyć... Stopniowo. Tyłam mimo ograniczania jedzenia, aerobiku 2x w tygodniu. Kiedy waga osiągnęła 88 kg, a moje samopoczucie było tak tragiczne, że rano nie byłam w stanie wstać z łóżka, a po szkole kładłam się spać i spałam do wieczora, rodzice postanowili zabrać mnie do lekarza. Diagnoza: NIEDOCZYNNOŚĆ TARCZYCY.
Zaczęłam czytać w internecie, o tyciu, o trudnościach w schudnięciu, załamanie rosło, motywacja do działania spadała.
Doszły problemy z regularnością okresu. Kolejna diagnoza: ZESPÓŁ POLICYSTYCZNYCH JAJNIKÓW.
Kolejne informacje zaczerpnięte z forów, kolejne załamanie...
Miałam wrażenie, że z takim składem chorobowym nigdy nie schudnę. Nawet nie mam co próbować...
No i tak sobie w tym przekonaniu trwałam. Diety nie przynosiły efektów. Więc po co się starać? Odpuściłam, jadłam więcej, gorzej... Przytyłam do 112,5 kg.
Poznałam chłopaka przez internet... W sumie dziś mogę mu za to podziękować, bo pragnienie miłości i spotykania się z nim sprawiło, że miałam ochotę, a właściwie MUSIAŁAM wziąć się za siebie.
Wiadomo, najlepiej gdybym schudła 10 kg w tydzień, ale tak się nie dało.
Pierwszego miesiąca schudłam 10 kg. Po 20 kg, zaczęłam sobie odpuszczać i pewnie gdyby nie to, już dziś miałabym swoją wymarzoną wagę 55 kg.
Jak schudłam?

Zaczęłam od diety kopenhaskiej. Potem ograniczyłam po prostu węglowodany.
Kaloryczność trzymałam na poziomie 900 kcal. Czasami zdarzały się przez to napady.
Ćwiczyłam 2h dziennie. Killer Chodakowskiej ( nie byłam świadoma, że to jeden z trudniejszych treningów) a zaraz po nim około 1h na orbiterku.

Tym wpisem chciałabym Wam pokazać, że mimo zaburzeń hormonalnych, tabletek antykoncepcyjnych itd, można schudnąć jeśli się chce. Tylko nie poddawajcie się!!!


To ja teraz: 



Jak szybko schudnąć? Projekt (tydzień)

Jak miałam kilkanaście kg nadwagi, codziennie spędzałam kilka godzin na szukaniu w internecie sposobów na szybkie schudnięcie:
" 10 kg w dwa tygodnie"
" dwa kg w jeden dzień"
itd. Oczywiście, robiłam to ze świadomością, że porady które znajdę nie będą zdrowe, ani przyjemne.
Jak się jednak okazywało, to co znajdowałam, nie spełniało moich oczekiwań ani nie zaspokajało mojej ciekawości.
Jedyne odpowiedzi jakie dostałam to typowe: "utnij sobie nogę, albo mózg", " ćwicz brzuszki, jedz dużo owoców". Ludzie którzy to pisali byli albo bardzo złośliwi, albo posiadali niewielką wiedzę w kwestii odchudzania, bo owszem, schudnąć jedząc owoce można, ale max 2 kg tygodniowo, a nie o to mi chodziło.

Pamiętam, że swoją drogę przez odchudzającą mękę, zaczynałam od diety Kopenhaskiej i byłam z niej bardzo zadowolona, ale wszyscy doskonale wiemy, że im więcej kilogramów do stracenia, tym szybciej one spadają. Pora spróbować czegoś na podobnych zasadach i sprawdzić jak to zadziała po długotrwałym utrzymywaniu raczej stabilnej wagi ( wahania w granicach 2 kg) i tylko 10 kg do stracenia. Te 10 kg to oczywiście moja granica dobrego samopoczucia, bo wagę już mam jako tako w granicach normy.

Jako, że jestem studentką i mój budżet nie pozwala na serwowanie sobie jakiś wymyślnych dań, albo  odżywianie się tak dużą ilością jajek, postaram się, żeby moje posiłki były w miarę urozmaicone, proste w przygotowaniu i smaczne, dodatkowo kalorycznie oscylowały w granicach tych posiłków wykorzystywanych na wyżej wspomnianej diecie.

Mój start:

75 kg
talia: 72
biodra: 100
udo: 59
łydka: 36

Codziennie przez tydzień będę dodawać jadłospis, trening i relacje z samopoczucia i wagi.
Zapraszam do obserwowania!

Pokonajmy zastój!


środa, 1 października 2014




Rok akademicki/ szkolny- jak motywować się do pracy naukowej i fizycznej ?

Witajcie moi drodzy czytelnicy.

Pierwszy post tematyczny na tym blogu z jakim przyszło mi się zmierzyć.
Jest 1 października. Od miesiąca niektórzy z nas chodzą już do szkoły, studenci zaczynają, albo zaczęli kilka dni temu kolejny rok walki o świetlaną przyszłość.
Wiadomo, nadchodzi czas nauki, jesiennej depresji i brzydkiej pogody, podczas której dla wielu z nas jedynym ratunkiem okazuje się kostka czekolady, tabliczka, dwie, trzy, ewentualnie siedem...
Przyznaję bez bicia. Odchudzam się dwa lata, schudłam 40 kg, ale podczas wichury, deszczu na dworze, zimna i perspektywy spędzenia wieczoru przy książkach najlepszym rozwiązaniem okazywała się tabliczka czekolady i chipsy... Wiem, cholernie niezdrowo, ale co poradzić kiedy wygłodniały mózg napędzony falą fantazji fast foodowej nie da Ci wrócić do nauki dopóki nie pochłoniesz minimum 1000 kcal na raz?

Dlatego też, chciałabym się z Wami podzielić kilkoma sprawdzonymi przeze mnie metodami radzenia sobie z nauką, a właściwie niechęcią do niej, brakiem zorganizowania, lenistwem i porzucaniem diety.

1. Zrób sobie plan działania:
    Jedna ze sztandarowych rad wielu poradników. Zaczęłam ją stosować i faktycznie, działa! (cuda na kiju). Zawsze na początku roku kupuję sobie kalendarz formatu A4. Wieczorami zapisuję sobie w nim godziny i zawartość posiłków. Mając plan zajęć łatwo jest nam ustalić godziny, w których będziemy mogli coś zjeść. Postarajcie się żeby to były w miarę regularne odstępy czasu (3-4h). Jeśli dodatkowo chcemy sprawdzać wartości odżywcze posiłków itd, polecam potreningu.pl. Ja staram się, żeby w mojej diecie było jak najwięcej białka, a mniej węglowodanów, z tego względu, że białka wymagają dłuższego czasu trawienia przy wyższych nakładach energetycznych. ( dlatego diety białkowe są skuteczne i popularne). Na godziny po zajęciach rozplanowuję odpoczynek, ćwiczenia i naukę. Warto sobie na początku tygodnia np zrobić listę ważnych rzeczy do zrobienia i porozkładać je tak żeby się wyrobić i mieć 1-2 dni zapasu. Nigdy nie wiadomo, kiedy ten czas może się przydać.

2. Nie rób wszystkiego sam/a:

To prawda, wydaje nam się, że wszystko zrobimy lepiej sami, lepiej wiemy co, gdzie, kiedy i dlaczego. ALE NADAL to nam się WYDAJE- co nie oznacza, że tak własnie jest.
Macie pracę do wykonania w grupie, to podzielcie ją tak, żeby faktycznie była wykonywana przez wszystkich członków grupy. Na studiach mając projekt do wykonania ( lub w szkole) nauczyłam się, że warto ten projekt podzielić na kilka części ( warto było uważać na polskim podczas pisania planu pracy pisemnej ^^) i potem te części podzielić między poszczególnych członków grupy. Umawiacie się co do terminu złożenia całej pracy w całość, robicie próbę przedstawienia projektu, prezentacji, każdy uczy się swojej części. Wszyscy wynoszą coś z tej pracy i każdy jest zadowolony bo jednak zaoszczędził trochę czasu. Co do prac domowych- zwłaszcza dotyczy to kobiet mieszkających już ze swoimi kawalerami- NIE wyręczajcie Panów! to że zrobiłyśmy obiad, nie oznacza, że lepiej po nim też pomyjecie. Umiecie włączyć pralkę? super! ale Panom ta wiedza też się przyda. Dzielcie się pracą, a unikniecie frustracji i braku spełnienia w związku. ( działa w obje strony)

3. Naucz się mówić " NIE" :

Wiadomo, chcemy być pomocni, przyjaźni, lubiani itd.
Czasami jednak zgadzanie się na wszystko, głownie na to czego nie mamy ochoty robić, przynosi więcej szkód niż pożytku. Tracisz swój czas, który możesz przeznaczyć na odpoczynek, a osoba, za którą daną czynność wykonujesz - nie uczy się odpowiedzialności ( prędzej pójścia na łatwiznę).
Nie miej wyrzutów sumienia jak odmówisz koleżance/ koledze/ etc. Nikomu nic się nie stanie jeśli zrobi coś sam, a Ty nie jesteś na etacie u zbawcy świata, żeby się wszystkim zajmować. Wyluzuj!

4. Odnajdź przyjemność w nauce, zajęciach:

Postaraj się potraktować tę wiedzę jako przydatną i interesującą. Wiem, frustrujące jest być np na profilu biol-chem, a uczyć się rozszerzonej historii. Po co to komu? Ale z własnej perspektywy wiem, że teraz ta wiedza z historii by mi się bardzo przydała. W wielu dziedzinach, chociażby w tym, żeby móc się tą wiedzą pochwalić i połechtać swoje ego. Powód dość prymitywny, owszem. Ale jak motywujący...
Stwórz sobie z nauki rytuał. 45 minut intensywnej pracy, herbatka. ( NIE liczy się zerkanie na fb co 5 minut!) a następnie 10 minut przerwy.
Po 4 roku studiów mogę śmiało powiedzieć: róbcie fiszki! to naprawdę przydatna metoda.
Czytam dany tekst raz, zakreślam najważniejsze pojęcia. Czytam tekst drugi raz- wypisuje pojęcia z wyjaśnieniem na fiszkach.
Potem w ramach powtórki nie musisz czytać już całości tylko przyswajasz najważniejsze zagadnienia. Poza tym łatwiej, przyjemniej jest przekładać jedną małą karteczkę, której zawartość możemy przyswoić w minutę, niż użeranie się z całymi karteluchami A4.

5. Zmotywuj się do treningu:

Mój prywatny sposób: często odwiedzam pingera ( tagi związane z odchudzaniem, ćwiczeniami itd) i ściągam sobie na komputer zdjęcia, które wyjątkowo mi się podobają i motywują, potem z tych zdjęć robię kolaż i ustawiam jako tapetę na pulpicie.
Potem patrząc na te zdjęcia, dochodzę do wniosku : "kurczę, też chciałabym mieć taką jędrną skrórę, mięśnie, szczupłe ciało", ale " NIE chce mi się wstać!"
Najtrudniej zrobić pierwszy krok. Zgodnie z tym twierdzeniem, trzeba wstać z krzesła, wyjąć matę do ćwiczeń i się przebrać. To jeszcze nic zobowiązującego, ale skoro już się przebraliśmy to głupio przecież tak siedzieć przed komputerem, kiedy ma się na sobie strój sportowy, a te dziewczyny/ faceci, zerkają na Ciebie z pulpitu, tacy uśmiechnięci i zadowoleni z własnego ciała.
Połóż się na macie, włącz sobie jakieś lekkie ćwiczenia na brzuch i zacznij.Możesz na tym zakończyć, ale możesz pójść dalej... Nie musisz się od razu spocić jak świnia, ale skoro już zrobiłaś jeden krok w stronę ładnego brzucha, to co z pośladkami? Przecież nie mogą być płaskie i zwisające! Do dzieła!

6. RÓB TO DLA SIEBIE!

Tak, to chyba najważniejsza porada... Nieważne jaki jest Twój cel. Najważniejsze żebyś zrobiła to dla siebie, swojego dobra, swojego lepszego samopoczucia.
Ja zaczęłam się odchudzać, bo nie mogłam już na siebie patrzeć, ale w gruncie rzeczy chodziło mi o pewnego chłopaka, który lubił szczupłe, zgrabne i powabne. Katowałam się głodówkami, a jak waga stanęła to wpadałam w depresje.
Dużo czasu zajęło mi pojęcie, że to nie facet dla mnie, skoro nie będzie mnie chciał np z nadwagą. Nie mówię, że powinien być mną zachwycony, ale wygląd nie powinien ważyć na całej znajomości.
Nauczyłam się samoakceptacji, samozaparcia... Teraz mam faceta który mnie kocha i będzie kochał nawet jakbym miała kilka kilo nadwagi po porodzie, będzie mnie motywował do działania, będzie mnie wspierał i okazywał miłość. Co najważniejsze, fakt że mnie kocha ponad wszystko, wcale nie spowodował, że mam zamiar spocząć na laurach. Wręcz przeciwnie... Ciągle chce być lepsza, ładniejsza, mądrzejsza. Zapamiętajcie sobie: Jedyne co jest naprawdę trwałe w waszym życiu To Wy sami.



Translate