sobota, 5 grudnia 2015

Dlaczego warto pokochać niedoczynną?

Ojej, dawno mnie tu nie było...
Wracam, mam nadzieję, że wreszcie na dłużej i z nową dawką wiedzy i doświadczenia.

Wiadomo, jak kobiety reagują po rozstaniu. Dostajemy pałką w łeb i świat nam się wali. Co najlepsze, tu nawet nie chodzi o skończoną wielką miłość i myśli: " o matko, nigdy już nikogo nie znajdę, on był najlepszy, najcudowniejszy, to na pewno moja wina!" (wiem, trochę koloryzuję, ale w większości wypadków jest podobnie), tylko o zranioną dumę i utratę pewności siebie. My kobiety jesteśmy na nasze nieszczęście tak zaprogramowane, że jak zostajemy odrzucone, albo nawet same podjęłyśmy decyzję o rozstaniu to tracimy pewność siebie i przekonanie o własnej wyjątkowości. Wiecie czemu? bo zdanie o sobie opieramy na czyjejś opinii o nas. Jeżeli mamy dużo znajomych, dobre oceny, powodzenie u płci przeciwnej to jest super. Jeden czynnik nawali, a w głowie zapala się czerwona lampka i słyszysz głośne wycie syreny "łeło łeło- coś z Tobą nie tak! jesteś niewystarczająco dobra". Wiecie co? kiedyś trafiłam na pewien cytat, nie pamiętam już dokładnie jego brzmienia, ale ogólny zamysł był taki: zawsze znajdzie się ktoś lepszy, mądrzejszy i bardziej wystarczający od Ciebie...więc pytam się: dlaczego opieramy postrzeganie siebie na zdaniu kogoś kto w każdej chwili może zniknąć z naszego życia? Dlaczego jesteśmy czasami tak głupie i naiwne?
Po moim rozstaniu doszłam do pewnych wniosków. Stwierdziłam, że nie potrzebuję nikogo żeby przekonać się, że jestem coś warta. A właściwie dużo warta. Prawie wszystko co mam, co osiągnęłam, osiągnęłam. Własnymi siłami. Mam rodzinę i przyjaciół, którzy poszliby za mną w ogień, a ja za nimi. Wiem to. Mam perspektywy na dobre życie, mam cel, do którego chce i potrafię dążyć. Mam masę pięknych wspomnień. A co najlepsze, pewne wartości zaczęłam pielęgnować dopiero po rozstaniu. Dojrzałam do tego, żeby je dostrzec i wyciągnąć z nich tyle dobrego ile się da. Dlatego nie myślcie (tak jak ja i każdy chyba), że rozstanie to koniec świata. Tak naprawdę to dopiero początek. Początek czegoś ogromnie fajnego. Ja miałam okazję przeżyć katastrofę psychiczną i psychologiczną krótko, ale intensywnie. Teraz widzę wszystko inaczej i cieszę się, że mogłam do tego dojść. Pamiętajcie, zawsze znajdzie się ktoś lepszy... też dla Was (jakimś dziwnym trafem po rozstaniu zaczyna się mieć ogromne powodzenie :D)

To tak słowami wstępu. Trochę jak Mickiewicz- ku pokrzepieniu serc. Główny temat jednak odnosi się do ludzi z niedoczynnością tarczycy.
My mamy ogromny problem z poczuciem własnej wartości, głównie przez zmiany w ciele jakie w nas zachodzą. Wiemy, że tycie jest spowodowane chorobą, ale przecież nikt nie będzie o tym trąbił na prawo i lewo. I tak znajdzie się ktoś kto pomyśli: "całymi dniami pewnie zapycha się frytkami w maku". Nie możemy walczyć z niesprawiedliwością losu, ale walczymy o siebie.
Każdy z nas, ma kilka cech, za które można, a nawet warto byłoby nas pokochać. Z tą swoją drugą "miłością" na całe życie, stajemy się innymi ludźmi. Niektórzy potrafią zacisnąć poślady i wypracować te cechy od razu, innym zajmuje to trochę więcej czasu, ale przejdźmy do konkretów.

Piszę to dla Waszych rodzin, znajomych, ukochanych. Niech przeczytają i postarają się wczuć w sytuację. Zrozumieć jak mogłoby być, gdyby oni byli w takim położeniu.

1. Silny zawodnik

Każdy po usłyszeniu diagnozy leci do domu i w przeglądarce wpisuje: "niedoczynność tarczycy". Zapoznajemy się z listą objawów. Pewnego pięknego dnia tracimy kontrolę nad własnym ciałem. Jak się czujesz w takiej sytuacji? Wyobraź sobie, że każdego dnia budzisz się z chronicznym zmęczeniem. Zmuszasz się żeby wyjść do pracy/ szkoły i marzysz tylko o tym, żeby po powrocie położyć się do łóżka i zasnąć. I spać... do końca świata ... Zaczynasz też tyć. Możesz wypić szklankę wody a czujesz się jakby dołożyli Ci 10 kg. Na forach nie znajdujesz pocieszenia, a raczej teksty w stylu: "nic się nie poprawi, będzie jeszcze gorzej; zapomnij, że schudniesz, będziesz tylko tyć, itd. "
Co można zrobić i poczuć w takiej sytuacji? Załamać się, przyjąć, że tak już będzie i z tym nie walczyć tylko się poddać.
Można się też zbuntować...
Dlatego spójrz na tego niedoczynnego wojownika, który żyje obok Ciebie i zobacz jak dzielnie walczy i znosi te objawy. Musi mieć nadludzką siłę, prawda?

2. Zna swój cel i do niego dąży

Kobiety słyną z niezdecydowania i zmienności... Niedoczynność uczy nas, że kluczem do sukcesu jest systematyczność. Nie możemy zapomnieć o tabletce każdego dnia. Cierpliwość to druga heroiczna cecha: minimum 3 razy w tygodniu słyszysz dobiegajace z pokoju odgłosy sapania i łagodny głos Ewy Chodakowskiej, mówiącej" zrobiłaś to, jestem z Ciebie dumna"
Tu nie chodzi tylko o cele dotyczące choroby: poprawić samopoczucie, schudnąć, zadbać o włosy itd. Patrząc z boku widzisz, że osoba chora wie czego chce. Ma jasno określony cel i do niego dąży. I nawet jeżeli czasami powie Ci "obojętnie" to raczej z przyzwyczajenia, niż z prawdziwego niezdecydowania.

3. Nie boi się wyzwań

Nasze życie możemy podzielić w podobny sposób jak dzieli się czas przed i po narodzinach Chrystusa. Tylko, że nasza mniejsza jednostka czasu dzieli się na: przed i po usłyszeniu diagnozy.
Jeżeli nie znaliście się przed chorobą, to na pewno możesz dostrzec chociażby ze zdjęć lub opowiadań rodziny jak bardzo się zmieniła osoba chora. Jeżeli zaczęła ciężką pracę nad swoim ciałem i powrotem do "normalności" to na pewno dużo też pozmieniało się w jej głowie. Wiesz ile lęków trzeba pokonać, żeby dotrzeć do takiego miejsca w jakim ona być może się teraz znajduje? To nie chodzi o różnicę w kilogramach. Nieważne czy to 5 czy 40 kg. Każdy kilogram kosztuje ją 3 razy więcej wysiłku niż przeciętnego człowieka. Każdy zastój formy to kolejna chwila kiedy nadzieja sypie się w proch i masz ochotę rzucić wszystko w cholerę. Najlepiej to rzucić się z mostu i przestać męczyć. Może choroba nie zmieniła jej poczucia humoru, ale na pewno zmieniła spojrzenie na świat i ludzi. I na własne ja. Być może stała się bardziej tolerancyjna i wyrozumiała. Może teraz jest większą optymistką, bo wie jak może być ciężko?
Doceń to. Zwłaszcza w chwilach kiedy przychodzi spadek formy.

4. Czerp z niej inspirację


Przychodzi zima, nie trzeba zdejmować ciepłych swetrów i odsłaniać ciała, więc spokojnie można też przywdziać zimowe oponki i poczekać do lata na  chudsze czasy. Pamiętaj jednak, że kiedy Ty się opierdzielasz, ktoś inny ciężko pracuje, uczy się, dąży do celu... Wygrywa. Wiem, że patrząc z tej perspektywy, porównując się z kimś kto więcej osiągnął, lepiej wygląda, ma lepsze życie, wypadasz słabo w swoich oczach. Jednak spójrz w bok.. jest obok Ciebie osoba, która musi każdego dnia walczyć na nowo. Zmotywować się do wstania rano z łózka, skupić się na obowiązkach, określać nowe cele i do nich dążyć. To osoba, która nawet jeżeli jej się strasznie nie chce. spakuje torbę, buty sportowe i pójdzie na siłownie, albo włączy Chodakowską i za każdym razem słysząc jej słynne "dasz radę, jeszcze jedno powtórzenie" ma ochotę wyrzucić telewizor/laptopa przez okno i na złość swojej fit trenerce polecieć po wiadro lodów. Najlepiej litrowe. Jednak nie zrezygnuje, bo wie, że jeden dzień straty to cholernie dużo. Za dużo żeby sobie na to pozwalać. Wiadomo, każdy ma gorsze chwile, ale masz doskonałego motywatora obok siebie. Skorzystaj z tego...

5. Wieczne przytulanie też jest spoko :)

Osoba z niedoczynnością wiecznie odczuwa chłód. Więc przytulaj ile wlezie :D

6. Potrafi gotować smacznie i zdrowo 

Osoby chore muszą bardzo uważać na to co jedzą. Dlatego po usłyszeniu diagnozy zmieniają się w żywieniowych wariatów. Eksperymentują, próbują, dodają nowe smaki i przyprawy. Nie zawsze musi to wychodzić doskonale, nie zawsze musi się chcieć. Jednego możesz być pewny. Jak zacznie gotować to postara się żeby było maksymalnie zdrowo i smacznie. Nie ważne czy będzie robić pierogi, czy sałatkę. Zawsze znajdzie jakąś, choćby małą modyfikację, żeby było lepiej :)

A jak wiemy, najlepsze związki rozwijają się nie w łóżku a przy wspólnym gotowaniu :) Kiedyś mi babcia powiedziała: zobacz jakie serce człowiek ma do gotowania i do zwierząt, a będziesz wiedziała wszystko. Można robić jedną potrawę milion razy, ale zawsze będzie smakować inaczej. Wiesz dlaczego? Bo chory nie robi jedzenia mechanicznie. On myśli, co w danym momencie może być najlepsze, może najlepiej pasować i najlepiej smakować.

7.  Kocha sam siebie

Argument najlepszy z możliwych! poznajesz nową osobę i zastanawiasz się jaka jest. Czy Cię nie skrzywdzi, nie wykorzysta itd?
Zastanów się... Czy ta osoba wygląda jakby świetnie poradziła sobie bez Ciebie? jeśli tak to świetnie!
Wiesz dlaczego? Bo jeśli tak jest, oznacza to, że jesteś jej świadomym wyborem. Wybrała Cię z pośród tysiąca innych ludzi nie dlatego, żeby zapełnić pustkę, żeby mieć kogoś itd. tylko dlatego, że lubi z Tobą przebywać, rozmawiać, śmiać się.
Więc jeżeli czekasz na przylepę, która nie będzie Cię opuszczać na krok, tylko wisieć Ci ciągle na ramieniu, lepiej szybko oddal się na bezpieczną odległość. Poznałeś bowiem osobę, która ma dużo do zrobienia ze względu na swoją chorobę, która musi się oswajać ze sobą i realizować siebie, więc ciesz się, bo najmocniej potrafi pokochać człowiek, który kocha sam siebie. Umie dawać i cieszyć się tym dawaniem. I na pewno doceni każdy miły gest.

Dlatego moi drodzy niedoczynni. Uwierzcie w siebie i nie opierajcie swojej pewności siebie na zdaniu innych. Po prostu zakochajcie się w sobie na nowo, a potem myślcie o pokochaniu kogoś.
A Wam rodzino/ przyjaciele/ partnerzy niedoczynnych- doceńcie ich i zastanówcie się jakby to było, gdybyście Wy znaleźli się w takiej sytuacji :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate