wtorek, 21 czerwca 2016

Dlaczego związki "zniewalają"?

Moi drodzy

Jeśli ktoś jeszcze to czyta- ze względu na moje nieczęste wpisy…

Muszę się Wam do czegoś przyznać. Obejrzałam dziś odcinek pewnego jakże ciekawego serialu paradokumentalnego (jak to zwykli nazywać w reklamach). Może dla niektórych to powód do śmiechu. Owszem, wiele historii jest przerysowanych, pokazanych w maksymalnie absurdalny sposób. Jest rodzina, wszyscy się kłócą, krzyczą- nie ma rodziny. Warto jednak zwrócić uwagę, jak bliskie jest to realiom.
Wracając jednak do sedna sprawy- w dzisiejszym odcinku, głównymi bohaterami była trójka przyjaciół, z czego jeden z nich za cztery dni powinien brać ślub z ukochaną w pięknych okolicznościach przyrody jakie fundują Wyspy Kanaryjskie.
Te 4 dni powinny być wykorzystane przez przyszłego „szczęśliwego” [?] Pana Młodego na przygotowania do uroczystości- zarezerwowanie Sali, wybór garnituru itd. Co jednak robi nasz przerysowany bohater? Po całości idzie w tango.

I tu- zarówno serial, a właściwie ten odcinek oraz rozmowa z przyjaciółką skłoniły mnie do przemyśleń.
Dlaczego ludzie, przed ślubem zachowują się jak dzicz wypuszczona z klatki? Jakby miało się skończyć wszystko co dotychczas było dobre, a zacząć to czego się najbardziej obawiamy- kobieta z wałkami na głowie, w szlafroku i tłuczkiem w ręku czekająca aż jej pijany i już nie tak troskliwy mąż wróci do domu?
Przecież jakby nie było, małżonków wybieramy sobie sami. Decydujemy się na zawarcie związku małżeńskiego.
Zakładam, że jeśli ktoś decyduje się na taki krok to dlatego, że widzi w drugiej osobie przyjaciela, partnera, osobę przed którą nie musi nic ukrywać, której może się zwierzyć. Oczywiście nie musimy być zawsze z siebie zadowoleni i popierać wzajemnie tego co robimy, ale wzajemny szacunek wymaga szczerości i całkowitego zaangażowania i oddania się tej drugiej osobie, czyż nie?
Trzeba w związku, a nawet warto się kłócić, nie zgadzać ze sobą, ale wszystko co robimy ma być konstruktywne i rozwijające.
Dlatego też nie rozumiem, wieczorów kawalerskich czy panieńskich, na których przyszły małżonek korzysta z ostatnich chwil wolności [WTF?]. Jakby po ślubie mięli mu tę wolność zabrać siłą. Znam historie z pierwszej jak i drugiej ręki, gdzie przyszli małżonkowie zachowują się jak ludzie mało cywilizowani- rzucają się na wszystko co się rusza, tańczą na rurach, podrywają obcych ludzi, uprawiają seks ( bo co? Bo to takie ekscytujące?) Czy nie bardziej ekscytujące byłoby uprawiać seks na różne sposoby z jedną osobą? Dbać o to żeby jej zainteresowanie nie wygasło? Żeby związek kwitł i się rozwijał? Dbać o szczerość i konstruktywne uwagi? Większość ludzi nie podejmuje tego wyzwania. Uważają, że co raz zdobyte, na zawsze będzie ich więc mogą odpuszczać, olewać, dać odczuć że druga osoba czuje się niechciana i niekochana. Nie trzeba chodzić na radnki ( i randka to nie jest spotykanie się w domu przy pizzy i piwie, tylko wyjście gdzieś razem!)  Tak jest łatwiej, tak jest prościej, wygodniej. Dużo łatwiej jest zainteresować sobą nową osobę, która nie zna naszych wad. Możemy się kreować na kogoś kim chcielibyśmy być, ale jak długo? W końcu wychodzą na jaw nasze wady i słabości.
Czy nie lepiej spędzić życie z przyjacielem?
Nie wyobrażam sobie, jak związek bez szczerości mógłby funkcjonować? Jak może się sprawdzić relacja, w której zostało nadwyrężone zaufanie i nie dba się o jego odbudowanie.
Pewne zachowania są niedozwolone, gdy jesteśmy z kimś w bliskiej relacji. To nie podlega dyskusji. Jednakże, jak zostałam nauczona- najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo, więc każdy błąd można wybaczyć jeśli skrucha jest szczera a chęć poprawy mocna. Kłamstwo jednak, tak jak zdrada jest oznaką tchórzostwa i braku szacunku. Robimy idiotę z kogoś, kto powinien być dla nas najważniejszy. Nikomu nie damy skrzywdzić tej osoby, ale sami sobie dajemy na to przyzwolenie. Czy to jest fair?
Przecież chcieliśmy się sobą opiekować...


Nadal zadaję sobie pytanie- dlaczego żeby poczuć wolność musisz być bez osoby którą kochasz? Czy z nią nie możesz się zabawić, pośmiać, zaszaleć? A może nie chodzi tylko o to. Może chcesz osiągnąć coś innego- wzbudzanie zazdrości, a może szukasz okazji to flirtu z innymi?
Jeśli tak, to wiedz, że coś jest nie tak.
Dlatego uważam, że jeśli się kogoś naprawdę kocha trzeba dać mu szansę, trzeba się starać, ale nie można pozwolić sobie na brak szacunku. Tak samo, jak ktoś mówi Ci że mu zależy, ale jednak odpuszcza mimo że zawinił- to widocznie mało mu zależy.
W szczególności piszę ten fragment dla kobiet. Milion razy powtarzam „ choćby mury srały a skały pękały, facet znajdzie sposób i czas żeby się z Tobą skontaktować”. Jak mu zależy to będzie wiedział co robić i nie zrezygnuje po jednej nieudanej próbie. Jak zawiódł na całej linii to zrobi wszystko żeby to odbudować- bo mu zależy! To jest mężczyzna. Jest zdobywcą. Więc jeżeli facet mówi, że nie wie co robić więc chyba się podda, to daj mu się poddać. On się nie podda jeśli uzna, że z Tobą właśnie chce spędzić życie. Odpuść. Widziałaś kiedyś, żeby klatka goniła mysz? Ja też nie…

Kierujmy się przy wyborze partnera tak, by chcieć się stawać dla niego lepszym człowiekiem, który budzi nasz szacunek, z kim chcemy się przyjaźnić i z kim umiemy być szczerzy do granic możliwości. Takich związków jest niestety coraz mniej, ale są możliwe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate